Sezon ogórkowy na uczelniach przypada na sierpień. Na Akademii Ekonomicznej w tym okresie trudno spotkać żywą duszę. Nie działają sekretariaty, zamknięte są dziekanaty. Miesięczną przerwę ma biblioteka. Nawet nowoczesna hala sportowa świeci pustkami. Wszystko to cieszy portierów. - W sierpniu to miejsce zamienia się w "sanatorium". Jest cicho, spokojnie. Nikt się nie krząta z miejsca w miejsce. Nikt nigdzie nie śpieszy. To wszystko sprawia, że i ja się uspokajam. Mam czas na "ładowanie" akumulatorów - cieszy się pan Marian, portier w jednym z budynków AE. Mniej pracy mają także pracownicy administracyjni i np. panie opiekujące się salami internetowymi. Sierpniowe dni traktują jak zasłużone wakacje, mimo że w pracy są niemal codziennie. - Dni upływają mi bardzo leniwie. Raz na jakiś czas przyjdzie sympatyczny młody człowiek. Jest grzeczny, uprzejmy. Ładnie o wszystko prosi i za wszystko dziękuje. Zupełnie inaczej niż w październiku, listopadzie czy dalej w czasie roku akademickiego. Wtedy wszyscy próbują korzystać z internetu jednocześnie, pchają się jeden przez drugiego. Krzyczą na siebie i na mnie. Panuje mętlik i harmider. Do domu wracam wtedy wyczerpana, a teraz mogłabym tu siedzieć godzinami - przekonuje pani Marta opiekująca się salami internetowymi na kampusie AE. Panie pracujące w Dziale Nauczania AE załatwiają właśnie ostatnie formalności zaciągu nowych studentów uczelni. 14 sierpnia mija ostatni dzień składania dokumentów studia zaoczne. - Najgorzej było w lipcu. Setki młodych, zagubionych ludzi stało w "kilometrowych" kolejkach przed naszymi pokojami. Wszyscy pytali o to samo, tego samego nie rozumieli. Musieliśmy być cierpliwe i dokładnie, metodycznie tłumaczyć. Robiłyśmy to wtedy z myślą, że w sierpniu telefony przestaną dzwonić, kolejki znikną, a przyszli pierwszoroczniacy wrócą tam, skąd przyjechali. Teraz korzystamy z kilku dni spokoju - wspomina pracowniczka Działu Nauczania AE. Sierpień to także najlepszy okres na remonty oraz pielęgnację uczelnianej zieleni. - Bardzo dobrze się nam pracuje. Robota dosłownie pali się w rękach. Nie wiem jak koledzy, ale ja tłumaczę to brakiem studentów. Wydaje mi się, że, gdy tu są w czasie roku akademickiego, patrzą na nas, pracowników fizycznych, z wyższością. Jakby chcieli powiedzieć: widzisz ty nieuku, ja mam przed sobą świetlaną przyszłość, a ty do końca życia będziesz tu rowy kopał. Takie przeświadczenie utrwala nam się w podświadomości - zastanawia się Bogdan, rozkuwający podłogę w korytarzu w budynku biblioteki. Pani Krystyna zajmuje się na uczelni zielenią. Dba o nią jak o własną i bardzo ją boli, gdy ktoś tego nie szanuje. - Mam wrażenie, że efekty moich starań przemykają niezauważone. Sierpień oznacza dla mnie mniej zmartwień. Jest mniej ludzi, a, co za tym idzie, mniej przypadków skracania sobie drogi przez trawnik. Mniej złamanych różyczek. Mniej śmieci walających się wszędzie dookoła - cieszy się Krystyna. Ze smutkiem jednak stwierdza, że taka sytuacja nie potrwa długo. - We wrześniu powoli zaczną się zjeżdżać poprawkowicze. W swoim zapamiętaniu i przeuczeniu nawet nie zwrócą uwagi, jak pięknie zakwitły kwiaty na klombie przed budynkiem głównym. Nie przejdzie im przez myśl, że żywopłoty są równo przystrzyżone. Nie wspominając o tym, że nawet przez chwilę nie zatrzymają się by podziękować mi za cały włożony w, "naszą" przecież, zieleń trud - załamuje ręce. Panowie z ochrony w popularnej "księżówce" znudzeni próbują "ograć" czas w karty. - Znam już na pamięć historie życia mojego partnera z pracy. Teraz on poznaje szczegóły mojego - cieszy się jeden z ochroniarzy, zabezpieczający wjazd na teren uczelni od strony ulicy Rakowickiej. Jest zdania, że z leniuchowaniem w pracy nie można przesadzać. Autor: Damian Sikorski