Uchwała wejdzie w życie 15 lutego - informuje Gazeta Krakowska. Od tego dnia na przystankach powinny pojawić się informacje o zakazie palenia, a w trzech krakowskich parkach specjalne miejsca dla palaczy, ale...się nie pojawią, bo nie ma na to pieniędzy. Przypomnijmy. Radni miasta 9 stycznia br. przegłosowali zakaz palenia na przystankach komunikacji miejskiej i w trzech parkach: Krakowskim, Bednarskiego i Jordana. W każdym z nich ma być jednak wyznaczone 50 mkw. dla palaczy. Graficznym oznaczeniem obszarów, gdzie palić nie można, mają się zająć właściciele miejsc, czyli MPK i KZK. Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji musi oznaczyć przystanki naklejkami z informacją o zakazie palenia, a Krakowski Zarząd Komunalny ma się zająć zorganizowaniem miejsc dla palaczy w parkach. W kasie miejskich firm brakuje jednak pieniędzy. Radni wyliczyli, że na nowe zadania potrzeba ok. 30 tys. złotych. - Radni chyba nie przypuszczają, że wystarczy ustawić w parkach trzy ławki i popielniczki wraz z informacją, że tu wolno palić - mówi Jacek Bartlewicz, rzecznik prasowy KZK. Dodaje, że potrzebne są pieniądze na projekty, konsultacje z miejskim konserwatorem zabytków, bo parki są pod jego pieczą. Bartlewicz zapewnia, że nie ma zamiaru demonizować problemu, bo na tle innych inwestycji KZK to nie są duże pieniądze, ale rajcowie powinni zastanowić się wcześniej, jakie konsekwencje pociągnie przyjęta przez nich uchwała. Nad tym, w jaki sposób oznaczyć zakaz palenia, głowią się również w MPK. - Na razie czekamy, aż ustawa wejdzie w życie - mówi Marek Gancarczyk, rzecznik prasowy MPK. - Nie szacowaliśmy, ile pieniędzy będziemy musieli przeznaczyć na zakup naklejek. Czekamy na jakieś wytyczne dotyczące ich wyglądu i wielkości - dorzuca rzecznik. Radni uważają, że to sztuczny problem. - Zarówno MPK jak i KZK dostały pieniądze na oczyszczanie miasta i przystanków. Właśnie z tych funduszy powinny sfinansować realizację naszej uchwały - proponuje Paweł Sularz, radny Platformy Obywatelskiej. - Płacz MPK jest zupełnym idiotyzmem, bo w grę wchodzi kilka tysięcy złotych. KZK może zaś śmiało wnioskować o pieniądze z budżetu - dodaje radny. Nie po raz pierwszy miasto próbuje wprowadzić zakazy dla palaczy. 15 lat temu rajcy uchwalili już zakaz palenia na przystankach autobusowych i tramwajowych, ale ten przepis został zaskarżony do Naczelnego Sądu Administracyjnego. A ten go unieważnił. Sąd argumentował, że granice przystanku nie są jednoznacznie określone. Tym razem radni bardzo precyzyjnie zdefiniowali te granice. - To teren pod wiatą, wydzielona wysepka lub - jeśli wiaty nie ma - 15 metrów od znaku przystanku w obu kierunkach - przypomina Marta Patena, radna PO, pomysłodawczyni uchwały. W innych miastach Polski nie mieli problemów z wprowadzeniem zakazu palenia na przystankach. W Tarnowie w czerwcu ub. roku radni podjęli uchwałę o zakazie palenia na miejskich przystankach autobusowych. Decyzja o strefach wolnych od dymu tytoniowego w obrębie wiat przystankowych weszła w życie w połowie października ub.r. Treść uchwały wywieszona została w gablotach, na przystankach pojawiły się nalepki informujące o zakazie palenia w tym miejscu. Jeszcze jesienią radni poszerzyli zakaz o wszystkie place zabaw w mieście. Palić nie można między innymi w największym w Tarnowie ogródku jordanowskim, który znajduje się w Parku Strzeleckim. Tarnowscy strażnicy miejscy skoncentrowali się przede wszystkim na upominaniu palaczy. Tych najbardziej niesfornych karzą najczęściej 50-złotowymi mandatami. Nałożono ich dotąd ok. 50. W Rzeszowie zakaz obowiązuje od dwóch lat. - Nie mieliśmy żadnych kłopotów z umieszczeniem na przystankach informacji o zakazie - mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prasowy prezydenta Rzeszowa. - Zajęło się tym nasze MPK ze środków przeznaczonych na sprzątanie przystanków. Znaczki pojawiły się w dniu wejścia uchwały w życie - dodaje. Naklejki zamówili w prywatnej firmie płacąc za jedną ok. 90 groszy. W sumie wyszło 2 tys. zł.