Pod krakowskimi budynkami i ulicami mogą się jeszcze znajdować bomby czy pociski z czasów II, a nawet I wojny światowej. Ostatnio na ul. Miechowity od ponad trzech tygodni, co kilka dni, ogłaszane są alarmy ewakuacyjne. Saperzy znaleźli tam już 17 artyleryjskich pocisków. - Może na co dzień nie odczuwa się strachu, za każdym razem jednak, gdy przyjeżdża straż pożarna czy saperzy, serce bije mocniej - mówi Krystyna Szczerba. Na niewypały przy ul. Miechowity trafiają pracownicy prowadzący tam roboty drogowe. Saperzy byli już wzywani w tamten rejon cztery razy. Oprócz pocisków do niemieckich dział przeciwlotniczych kalibru 88 mm, znaleźli także dwa zbiorniki paliwa do zrzutów oraz butlę po gazie technicznym. - Nie jest wykluczone, że w tym rejonie pod ziemią może się jeszcze znajdować jakaś amunicja - przyznaje sierżant Arkadiusz Łabędź, zastępca dowódcy ośmioosobowego patrolu rozminowania z krakowskiego 16. Batalionu Powietrznodesantowego, który uczestniczył w akcjach. Skąd wzięły się niemieckie pociski przy ul. Miechowity? - To rejon dawnego lotniska w Rakowicach. W jego sąsiedztwie, w roku 1944, Niemcy umieszczali działa służące do obrony przeciwlotniczej, ponieważ teren Krakowa i Śląska był obszarem częstych przelotów samolotów alianckich. Odnalezione pociski służyły do najlepszego działa przeciwlotniczego "acht komma acht". Przy ul. Miechowity prawdopodobnie znajdował się magazyn z amunicją - wyjaśnia Krzysztof Wielgus z Politechniki Krakowskiej, znawca militariów. Jego zdaniem o tym, że znajdował się tam magazyn świadczy wykopana w ziemi blaszka, która na pierwszy rzut niczego nie sugerowała: - Po oczyszczeniu okazało się, że to blaszka do kluczy do komory na drugim piętrze niemieckich magazynów. Odnalezione pociski mogą również pochodzić z podręcznego składu amunicji przy jednym ze stanowisk z działem przeciwlotniczym. Krzysztof Wielgus podkreśla, że cennym znaleziskiem było wykopanie dwóch pojemników na paliwo, które trafiły do Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie. - Paliwo w zbiornikach nie było wykorzystywane do napędzania samolotów. Podwieszane pod płaty skrzydeł służyły do zrzutów - mówi Krzysztof Wielgus, który nie wyklucza, że przy ul. Miechowity można natrafić na kolejne niespodzianki. - Ewakuację ogłasza się za każdym razem, gdy robotnicy trafią w ziemi na jakiś niezidentyfikowany przedmiot. Czasem alarmy są fałszywe. Wykopany ostatnio rzekomy pocisk okazał się saturatorem - stwierdza Krystyna Szczerba. Dla mieszkańców każda ewakuacja to duża dawka nerwów. - Moją 91-letnią niewidomą sąsiadkę, mającą problemy z poruszaniem, strażacy wynosili na krześle. Mimo zapewnień służb, że cały budynek został ewakuowany, w bloku wciąż znajdowało się kilka starszych osób, którym potrzebna była pomoc w natychmiastowym opuszczeniu swoich mieszkań - opowiada Anna Czarakcziewa. - Wojsko na pewno dysponuje odpowiednimi narzędziami, za pomocą których możliwe byłoby zbadanie całego obszaru - dodaje jedna z lokatorek bloku przy ul. Miechowity 5. Sierżant Arkadiusz Łabędź informuje, że w razie natrafienia w ziemi na amunicję albo coś co ją przypomina nie można jej dotykać, tylko natychmiast trzeba powiadomić o tym policję, która szybko zgłasza to wojskowym saperom. Po przyjeździe zabezpieczają oni niewypały i przewożą na poligon, gdzie je detonują. Nikt oprócz nich nie może zajmować się takimi znaleziskami, ponieważ zagraża to utratą zdrowia, a nawet życia. W czasie akcji związanej z zabezpieczeniem niewypałów potrzebna jest ewakuacja okolicznych mieszkańców. - Dyrektorzy szkół, przedszkoli, budynków, w których znajdują się instytucje oraz zarządcy kamienic są szkoleni w zakresie przeprowadzania takich ewakuacji i wiedzą jak je przeprowadzić - zapewnia Maciej Stryjek z Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Krakowa. Krzysztof Wielgus sugeruje, że powinna powstać mapa miejsc, w których najczęściej natrafiano na niewypały, tak aby inwestycje w ich rejonie poprzedzały badania saperów. Dodaje, że takim obszarem jest na pewno rejon dawnego lotniska Rakowice. Obecnie saperzy sprawdzają tylko okoliczny teren, w rejonie którego odkryto niewypały. Niemal na całą Małopolskę patrol saperów jest jeden. W tym roku przeprowadzili oni już 73 interwencje. (TYM, PIEL) ptymczak@dziennik.krakow.pl