Do zdarzenia doszło we wtorek późnym wieczorem. Zmarł pacjent, przywieziony wcześniej na oddział ratunkowy szpitala im. Gabriela Narutowicza w Krakowie. Zgodnie z przepisami, ciało powinno przebywać - zanim trafi do chłodni - przynajmniej dwie godziny na oddziale, w specjalnie przeznaczonym do tego pomieszczeniu. Tego dnia szpitalna izolatka była jednak nieczynna. Ciało zostało więc, na oczach pacjentów przebywających w poczekalni, przewiezione i zamknięte w toalecie dla niepełnosprawnych. "To bulwersujące, że zwłoki są trzymane w ogólnodostępnej ubikacji!" - powiedział "Dziennikowi Polskiemu" jeden ze świadków zdarzenia. "To była wyjątkowa sytuacja" - odpowiada na zarzuty Agnieszka Marzęcka, rzeczniczka szpitala im. Narutowicza. "Wydaje się, że w tamtym momencie była to najlepsza decyzji" - dodaje. "Wszystko odbyło się na pewno zgodnie ze wszystkimi procedurami i z poszanowaniem godności tych zwłok" - zapewniła reportera "Dziennika Polskiego" Marzęcka. Co do tego jednak wątpliwości mają jednak nie tylko pacjenci - świadkowie zdarzenia - jak i dr Weronika Chańska z Zakładu Filozofii i Bioetyki CM UJ. "Oczywiście nie jest to zachowanie, którego w takim przypadku byśmy sobie życzyli" - powiedziała dr Chańska "Dziennikowi Polskiemu". Zapewne także niepełnosprawni pacjenci, nie życzyliby sobie, by korzystać z ubikacji, z której dopiero co wywiezione zostało ciało...