W wigilię w centrum Krakowa policjanci próbowali zatrzymać samochód, którym jechał poseł SLD. Poseł nie zatrzymał się na wezwanie policjantów, jechał pod prąd, w końcu wylądował na chodniku. Zatrzymany odmówił wylegitymowania się. Policjanci nieoficjalnie przyznawali, że czuli od posła zapach alkoholu. Ten odmówił jednak poddania się badaniu alkomatem. Kilka tygodni krakowska prokuratura wszczęła śledztwo. Dzisiaj prokuratura dysponuje zeznaniami świadków, m.in. policjantów którzy zatrzymywali posła Cieślaka. Wśród dowodów nie ma jednak wyników badań alkomatem ani też badań krwi. Sam poseł SLD utrzymuje, że był trzeźwy, a niepewne prowadzenie samochodu i jazda pod prąd to - jego zdaniem - efekt pośpiechu i zdenerwowania. Dzisiaj poseł przez dwie godziny był przesłuchiwany w śródmiejskiej prokuraturze. - Bronisławowi C. przedstawiono w dniu dzisiejszym zarzut, iż 24 grudnia zeszłego roku prowadził pojazd mechaniczny, znajdując się w stanie nietrzeźwości - powiedziała prok. Joanna Kowalska, rzeczniczka krakowskiej Prokuratury Okręgowej. Kodeks karny przewiduje za to karę do dwóch lat więzienia. Przesłuchanie posła i postawienie mu zarzutu było możliwe dopiero po zrzeczeniu się przez posła immunitetu poselskiego. Po wyjściu z gabinetu prokuratora Cieślak powiedział dziennikarzom, że postawiono mu zarzut z przepisów, za którymi sam całkiem niedawno głosował w Sejmie. Wyjaśnił, że nie przyznał się do winy i zapytał, "czy jakiemuś wróbelkowi spadło piórko ze skrzydełka" w wyniku jego jazdy. Nie wykluczył "politycznego podtekstu" swojej sprawy. Postawienie Cieślakowi zarzutu prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu może wykluczyć jego ponowny start w wyborach. Leszek Miller, lider Sojuszu, zapowiedział, że na listach wyborczych znajdą się tylko te osoby, które mają nienaganną przeszłość. Szef małopolskiego SLD Kazimierz Chrzanowski powiedział naszemu reporterowi, że Bronisław Cieślak straci miejsce na liście dopiero wtedy, gdy dowody przeciwko niemu będą przekonywujące. Za prowadzenie samochodu po spożyciu alkoholu grozi kara do 2 lat więzienia.