Choć urządzenia te trudno usunąć, zdarzają się przypadki, że kierowcy - by nie zapłacić mandatu - zdejmują blokady. A to kończy się sprawą w sądzie. W połowie stycznia tego roku mieszkaniec podkrakowskiej miejscowości zaparkował swój terenowy samochód przy placu Szczepańskim. Zauważył to patrol Straży Miejskiej i auto miało niebawem zablokowane koła. Gdy kierowca po powrocie zorientował się, że strażnicy założyli mu blokadę, postanowił sam ją zdjąć. Potem urządzenie schował w bagażniku samochodu. Miał jednak pecha, bo jego mocowanie się z blokadą obserwował przechodzień, który poinformował Straż Miejską. Zaraz na miejscu pojawił się policjant i strażnik miejski. Kierowca najpierw zaprzeczał, że sam ściągnął blokadę, ale po informacji świadka przyznał, że ma ją w bagażniku swojego auta. Twierdził, że leżała obok samochodu, więc ją schował. Zapewniał, że zamierzał zawieźć ją do oddziału straży przy ul. Dobrego Pasterza. Niepoprawnym kierowcą zajęła się na razie policja. Do sądu trafiała już za to inna sprawa - 27-letniego Pawła S. ze Śląska. Kierowca w październiku ubiegłego roku zaparkował hondę przy ul. św. Anny. Kilka minut później miał już blokadę na kołach. Prokuratura twierdzi, że ją zdjął, a potem ukradł. Paweł S. zaprzecza. - Gdyby była blokada, to nie mógłbym odjechać. Na szybie samochodu nie było też informacji o nieprawidłowym zaparkowaniu - twierdzi Paweł Sz. Problem w tym, że jego była dziewczyna odmiennie zeznawała na policji. Opisała, jak chłopak zdemontował blokadę. Nie wiedziała jednak, co z nią zrobił. Jak informuje krakowska Straż Miejska, miesięcznie na koła źle zaparkowanych samochodów zakładanych jest około 1300 blokad. Najwięcej w ścisłym centrum. Rocznie takich urządzeń ginie około 15. Gdy się uda udowodnić, że kierowca zabrał blokadę, wówczas może on usłyszeć zarzut kradzieży. Odpowiadać będzie wtedy już za przestępstwo, a nie wykroczenie, bowiem koszt tego urządzenia to około 300 złotych. Gdy jednak są tylko dowody na usunięcie blokady, wówczas kierowca stanie przed sądem za zniszczenie mienia. A sprawa w sądzie łączy się z kosztami. Marek Anioł, rzecznik prasowy Staży Miejskiej w Krakowie, przypomina, że mandat za złe parkowanie wynosi 100 zł. Gdy sprawa trafi na wokandę, trzeba liczyć się z dużo większym wydatkiem. Nawet ponad 1000 zł. Tyle ostatnio zapłacił mieszkaniec Krakowa. Choć jego sprawa została warunkowo umorzona, to jednak sąd nałożył świadczenie pieniężne w wysokości 500 zł, orzekł też naprawienie szkody - 317 zł (tyle kosztowała blokada) oraz ponad 100 zł kosztów sądowych. - Czasem kierowcy są przekonani, że podczas ściągania blokady nikt ich nie widzi. To błędne myślenie. Nie warto więc ryzykować. Lepiej zapłacić mandat - mówi Marek Anioł. Magdalena Strzebońska mstrzebo@dziennik.krakow.pl