Na razie - jak podaje Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska - nic nie wskazuje na to, by pył wulkaniczny znad Islandii opadał na Kraków. - A nawet, gdyby zaczął opadać, w ogóle tego nie odczujemy - przekonuje Ryszard Listwan. Od ponad tygodnia trwa erupcja wulkanu Eyjafjoell na Islandii. Wyrzucił on do atmosfery ogromne ilości pyłu wulkanicznego, który rozprzestrzenił się nad całą Europą (także nad Polską), paraliżując ruch lotniczy. Chmura spowodowała zagrożenie dla samolotów, gdyż przemieszczała się na bardzo dużej wysokości. Stopniowo drobinki pyłu zaczęły jednak opadać w niższe warstwy atmosfery. Wczoraj - jak podawał w swych komunikatach Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej - koncentrowały się one na wysokości do 6 km, a chmura była porozrywana i coraz mniej wyraźna. Niebo (także nad Polską) zaczęło się wreszcie oczyszczać. Najdrobniejsze z pyłów wulkanicznych mogą utrzymywać się w atmosferze przez dłuższy czas. Czy opadną na Kraków i mogą zaszkodzić mieszkańcom? Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, który prowadzi stały monitoring stężenia pyłów w krakowskim powietrzu, uspokaja, że nie ma takiego zagrożenia. Potwierdzają to dane ze stacji pomiarowych, uzyskane w ostatnich dniach: nic złego się nie dzieje, zapylenie powietrza nie jest wyższe niż zwykle (a nawet się zmniejszyło z uwagi na silny wiatr). - Na razie nic nie wskazuje na to, by pył wulkaniczny opadał na Kraków. A nawet, gdyby zaczął opadać, w ogóle tego nie odczujemy. Dużo więcej zanieczyszczeń krąży na co dzień w krakowskim powietrzu (dymy z kominów, spaliny z aut itp.), niż niesie ze sobą pył wulkaniczny - przekonuje zastępca wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska Ryszard Listwan. Potwierdza to również prof. Zbigniew Ustrnul, kierownik Zakładu Klimatologii w Instytucie Geografii i Gospodarki Przestrzennej UJ: - Pył ma szansę się rozwiać. Nie widzę większego zagrożenia środowiskowego. Jak tłumaczy przedstawiciel WIOŚ, wulkan wyrzucił chmurę pyłów na bardzo dużą wysokość. Unosiły się one 6 - 11 km nad ziemią, a tam ruchy mas powietrza są zupełnie inne niż w niższych warstwach atmosfery. - Na takiej wysokości pył znacznie szybciej się rozprzestrzenia, niż opada. Owszem, w końcu opada na ziemię, ale w formie rozrzedzonej - wyjaśnia Ryszard Listwan. Podkreśla przy tym, że absolutnie nie ma niebezpieczeństwa jakiegokolwiek skażenia, gdyż pył wulkaniczny jest pochodzenia naturalnego i nie ma w nim substancji toksycznych. 60 procent jego składu stanowią krzemiany (to główny składnik skał i piasku - obojętny chemicznie), ok. 20 proc. - związki glinu (występujące w przyrodzie jako minerały) i 10 proc. - tlenki żelaza (też występują m.in. w skałach). Fakt, że pył wulkaniczny przemieszcza się na wielkie odległości, nie jest zresztą jakimś nadzwyczajnym zjawiskiem. Od dawna wiadomo na przykład, że źródłem zapylenia powietrza w naszej części świata jest Sahara. W Krakowie mieliśmy już okazję obserwować to zjawisko: niesiony wiatrem rudawy pył pokonał ponad 2 tysiące kilometrów i osiadł na ulicach, autach itd. (bywało też, że piasek znad Sahary wiatr przywiał do nas zimą - można było wtedy zobaczyć... żółty śnieg). - Tego typu zjawiska zdarzają się jednak bardzo rzadko, gdyż masy powietrza zwrotnikowego rzadko docierają aż nad obszar Polski - wyjaśnia prof. Zbigniew Ustrnul. (PSZ) pszymcze@dziennik.krakow.pl Czytaj również: Zrzucą się na zakup samochodu z wideoradarem Komornik wyprzedza wypłatę Delegacje władz powiatu pod lupą