Sąd uznał, że sprawca działał z zamiarem zabójstwa, a jego czyn nosił znamiona publicznej egzekucji. Dlatego powinien być wyeliminowany ze społeczeństwa. Damian S. musi także zapłacić rodzicom ofiary po 200 tys. zł zadośćuczynienia oraz po 3,7 tys. zł kosztów. Do zabójstwa doszło 3 stycznia ub.r. późnym wieczorem w okolicy skrzyżowania ulic Miodowej i Brzozowej. Jak wyjaśniał w śledztwie oskarżony, wcześniej został on w tym miejscu dotkliwie pobity przez kilku napastników. Zakrwawiony wrócił do lokalu, w którym pracował, wziął nóż i wrócił na miejsce zdarzenia. Tam zaatakował nożem w plecy 21-latka sądząc, że był on uczestnikiem poprzedniej awantury. Zaatakowany chłopak zmarł. Prokuratura oskarżyła Damiana S., że działając z zamiarem zabójstwa, zadał z dużą siłą cios nożem swojej ofierze w plecy, powodując ranę przecinającą serce i lewe płuco i skutkującą krwotokiem wewnętrznym i zgonem. Damian S. przyznał się do zadania ciosu nożem, natomiast nie przyznał się, by działał z zamiarem zabójstwa. Przed sądem wyrażał ubolewanie i płakał. Prosił o karę, która pozwoli mu jeszcze wrócić do społeczeństwa. Jak podkreślił sąd w ustnym uzasadnieniu wyroku, dla oceny działania oskarżonego konieczna była dokładna analiza wielu aspektów jego zachowania, m.in. tego, że od rana pił alkohol, po którym staje się agresywny, że lekceważył ostrzeżenia współpracowników, że sam wdał się we wcześniejszą potyczkę, za którą postanowił wziąć odwet, i nakręcał w sobie agresję mimo ostrzeżeń. Był zdeterminowany, nastawiony na zemstę, zabrał odpowiedni nóż i szedł ulicą z gołym torsem mimo wielu osób i kamer monitoringu, by zrealizować swoją zemstę. Przypadkowo stojącemu tyłem Mateuszowi zadał silny cios w lewą stronę pleców, prawie rozcinając mu serce na pół, a następnie chciał zaatakować inne osoby, które się rozbiegły - relacjonował sąd przebieg wydarzeń. Zdaniem sądu, przebieg zdarzenia nie budził wątpliwości, jedyne wątpliwości w sprawie - podkreślane przez obronę - dotyczyły tego, czy oskarżony działał z zamiarem zabójstwa. Sąd po analizie nie miał wątpliwości, że oskarżony działał z bezpośrednim zamiarem zabójstwa. Półnagi mężczyzna bez wątpliwości szedł ulicą z nożem w ręku, by zabić. Zadał cios od tyłu, zdradziecko, bez uprzedzenia, przecinając ofierze serce prawie na pół. Dlatego jego wina nie budzi wątpliwości, miała charakter jaskrawy, rażący; natomiast wyrażana skrucha nie była szczera, ponieważ oskarżony nie przyznał się do zabójstwa - wskazał sąd w uzasadnieniu. Dlatego kara powinna mieć izolacyjny charakter, by ochronić społeczeństwo przed oskarżonym - stwierdził sędzia w ustnym uzasadnieniu wyroku. Sąd podkreślił także, że Mateusz, ofiara zabójstwa, był zdolnym, wykształconym młodym człowiekiem, który mógł w życiu wiele osiągnąć. Zasądził od oskarżonego na rzecz rodziców Mateusza po 200 tys. zł zadośćuczynienia. "Jeden z moich synów, brat Mateusza, powiedział dzisiaj - wiedząc, że tutaj jedziemy - że żadna kara nie będzie odpowiednia" - powiedziała dziennikarzom po wyroku matka Mateusza. "Ten wyrok dla nas niczego nie zmienia, może tylko to, że inni ludzie będą bezpieczni" - stwierdził ojciec Mateusza. "Mam jedynie nadzieję, że taki wyrok to będzie jakiś początek wyroków w Polsce, że w końcu przestępcy, zbrodniarze, ludzie którzy nie mają żadnych zahamowań, zaczną się w końcu bać i będą wiedzieć, że faktycznie mogą ponieść karę; że proces przebiega szybko; że w ciągu roku są skazywani; że kara jest adekwatna do tego, co zrobili; i że sądy w końcu zaczną orzekać w ten sposób" - dodał. Wyrok - zgodny z wnioskiem prokuratora - jest nieprawomocny. Obrońca przekazał, że zgodnie z konstytucją postępowanie jest dwuinstancyjne i stronom przysługuje apelacja.