Domy stoją na granicy miasta i sąsiedniej gminy Zielonki, ale dojazd do nich to prawdziwa ekwilibrystyka. "Sprywatyzowana" jest przy tym tylko połowa jezdni, druga to "teren wojskowy" i po nim właśnie jeżdżą auta mieszkańców oraz wielkie ciężarówki pobliskich firm. Dziwna ulica stała się powodem niemałej awantury. Czy ludziom grożą opłaty za dojazd do własnego domu? To wersja największych pesymistów wśród mieszkańców krakowskiego osiedla. Droga w połowie zasypana jest ziemią, a przy niej widnieją napisy: "Teren prywatny". Ludzie tak naprawdę nie wiedzą, do kogo się zwrócić, bowiem formalnie mieszkają w Zielonkach, a dojazd to teren miasta Kraków. Pat trwa, a problem jest spory ponieważ formalny właściciel o pieniądze do nikogo się nie zwrócił, ale połowy drogi oddać nie chce. Gmina Zielonki uważa, że problem powinien być rozpatrywany w Krakowie, bowiem większość drogi tam leży. Krakowski Zarząd Dróg uważa, że całą sprawą powinna zająć się gmina, na terenie której znajduje się osiedle. Historia tej ulicy jest o tyle zabawna co tajemnicza. W dokumentach nie jest ona ani drogą publiczną, ani prywatną. Powstała kiedyś dzięki zmechanizowanym oddziałom Milicji Obywatelskiej, które właśnie w tych okolicach miały swoją bazę, a jak wiadomo o zgodę nikogo nie pytały.