Niewykluczone, że podpalenie zlecił właśnie współwłaściciel hurtowni. - Wszystko zaczęło się 10 kwietnia, w nocy. Wtedy też podpalono - dzisiaj to wiemy - hurtownię, która znajdowała się niedaleko Krakowa. Strażacy przyjechali dość szybko, ugasili pożar ale zaraz po ich odjeździe ta hurtownia znowu zaczęła się palić. Parę dni później, właściciel hurtowni zgłosił się do firmy ubezpieczeniowej i wtedy złożył wniosek o wypłacenie odszkodowania, honorarium z tytułu spalonych - jak twierdził - papierosów i zażądał kwoty, dokładnie 2 400 000 złotych - powiedział rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak. Zarzut próby wyłudzenia postawiono także drugiemu współwłaścicielowi hurtowni. Mężczyzna jest pod policyjnym dozorem.