W środę wieczorem 21-latek wszedł do sklepu tuż przed jego zamknięciem. Posługując się czymś, co przypominało broń, sterroryzował pracownika i - jak przystało na złodzieja - zażądał wydania pieniędzy. W planie swojego napadu złodziej nie przewidział, że sklepikarz nie będzie chciał wydać łupu. Gdy więc pracownik sklepu postawił się złodziejowi, 21-latek wystraszył się i w panice wybiegł z saloniku tylko z niewielką sumą pieniędzy. Na tym jednak nie skończył się jego pech. Uciekający złodziej wpadł prosto na policjantów, którzy przechodzili w pobliżu, zaalarmowani krzykami sprzedawcy. Sprawca nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń. Był tak zaskoczony, że nie stawiał oporu i - niemal z ulgą - oddał się w ręce policji. Prosto z ulicy trafił do aresztu. Grozi mu teraz do 12 lat więzienia. Pech prześladuje rabusiów Niefortunne wpadki zdarzają się złodziejom regularnie. Niedawno RMF FM informował o złodziejce z Olsztyna. 27-latka napadła na jubilera, ale schwytali ją pracownicy sklepu. Kobieta chciała ukryć łup połykając skradzioną bransoletkę. Poświęcenie na niewiele się zdało - policjanci prześwietlili jej żołądek. Pecha miał też inny złodziej biżuterii, tym razem w Mysłowicach na Śląsku. Nie dość, że na gorącym uczynku złapała go ochrona sklepu, to jeszcze okazało się, że obrączki, które chciał ukraść, to tylko wzorniki... Z drogocennymi oryginałami nie miały wiele wspólnego. Rabusiom często zdarza się też zasypiać w miejscu kradzieży. Takie historie przytrafiły się choćby pewnemu Czechowi, który w Pradze włamał się do auta i zasnął na tylnym siedzeniu, czy Kolumbijczykowi, który włamał się do prywatnego mieszkania, a sen zmorzył go, gdy na moment przysiadł na stole, by napić się mleka. O największym pechu może chyba jednak mówić złodziej samochodowy z Będzina na Śląsku. Do upatrzonego auta włamał się wprawdzie bez problemu, ale kiedy był już w środku, zatrzasnęła się klapa bagażnika, przez który wdarł się do środka... Z pułapki uwolnili go policjanci.