Złożył go syndyk masy upadłościowej spółki Belmer, której huta winna jest ponad 4,5 miliona złotych. Z tego powodu prawie 700 osób od dwóch miesięcy nie otrzymuje wypłaty. By postawić jakiś zakład w stan upadłości należy wykazać jego niewypłacalność. Syndyk masy upadłościowej Belmeru, Maria Thetschel-Zgod dowodzi, iż zaległości huty wobec spółki z dnia na dzień rosną: - Spodziewam się, że odpowiedzialne instytucje i urzędy jak również kontrahenci Huty Sendzimira, w pewnym sensie taką terapię szokową będą starali się wesprzeć upadające w tej chwili przedsiębiorstwo - powiedział RMF, syndyk Belmeru. Szefostwo huty uważa, że ludzie pracujący w Belmerze pretensje mogą mieć tylko do zarządu spółki i syndyka: - Zamierzamy wszystko spłacić. Umówiliśmy się z Belmerem jeszcze w maju, że spłacamy co tydzień 200 tysięcy złotych. I to konsekwentnie czynimy - twierdzi Wioletta Kałużny, rzecznik prasowy huty. Syndyk podreśla, ze w razie wpłacenia należnych pieniędzy wniosek o upadłość huty może zostać wycofany. Dodajmy, że Huta Sendzimira winna jest także innym spółkom i firmom. Teraz o jej ewentualnej upadłości będzie musiał zdecydować sąd. W Hucie Sendzimira wciąż pracuje prawie 10 tysięcy osób. Liczba ta nie obejmuje spółek podległych molochowi.