- Z opinii biegłych lekarzy wynika, że w czasie popełnienia zarzucanego jej czynu kobieta miała zniesioną zdolność rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska. - Biegli stwierdzili również, że zachodzi wysokie prawdopodobieństwo popełnienia przez nią podobnych czynów - dlatego umieszczenie jej w odpowiednim zakładzie jest niezbędne, by zapobiec ponownemu popełnieniu przez nią takiego czynu - oceniła prokuratura. 10-latek zaginął w środę 14 listopada ubiegłego roku w Krakowie. Rano mama odwiozła go pod szkołę. Koledzy widzieli go tam, ale na lekcjach już się nie pojawił. Po południu zaniepokojeni rodzice zawiadomili policję. Użyto psa tropiącego. Policyjne patrole otrzymały zdjęcia chłopca. Dziecko odnaleziono tego samego dnia ok. godz. 21 przy ul. Dietla w rejonie Hali Targowej. Chłopiec trafił do szpitala, gdzie nie stwierdzono u niego żadnych obrażeń ani obecności żadnych substancji toksycznych we krwi. Pozostał na obserwacji. Następnego dnia rano policja poinformowała o zatrzymaniu dwóch kobiet w związku z podejrzeniem uprowadzenia i przetrzymywania chłopca. Prokuratura wszczęła dochodzenie w tej sprawie. Jedna z kobiet, która nie wiedziała o uprowadzeniu chłopca, została przesłuchana jako świadek. 33-letniej Dorocie R. postawiono zarzut uprowadzenia i przetrzymywania 10-letniego chłopca. Decyzją sądu trafiła do aresztu. Podejrzana nie przyznała się do winy i skorzystała z prawa do odmowy wyjaśnień. Jeszcze w szpitalu chłopiec został przesłuchany. Potwierdził wcześniej podawane informacje, że przed szkołą zaczepiła go nieznana kobieta, wzięła mocno za rękę i zabrała na zakupy. Następnie poszli do jej mieszkania, odwiedzając po drodze sąsiadów. 10-latek chciał wyjść, ale drzwi były zamknięte. Przyjął jakąś tabletkę, a kiedy gospodyni z koleżanką piły alkohol, udało mu się wyjść z mieszkania. Biegły psycholog stwierdził, że nie ma zastrzeżeń co do wiarygodności dziecka. Na tej podstawie prokuratura postawiła zarzuty Dorocie R. Po badaniach przez biegłych wystąpiła z wnioskiem o umorzenie postępowania i umieszczenie kobiety w zamkniętym zakładzie leczniczym.