Chłopiec miał przy sobie czepek, okulary pływackie i rurkę do nurkowania. Policjantom powiedział, że umówił się z kolegami z przedszkola. Na szczęście wiedział też, jak się nazywa i gdzie mieszka. "Funkcjonariusze pojechali z nim pod wskazany adres. Chłopiec wyszedł z domu, gdy jego rodzice już spali, dlatego byli bardzo zaskoczeni całą sytuacją" - powiedział rzecznik małopolskiej policji mł. insp. Sebastian Gleń. Dodał, że wszystko skończyło się szczęśliwie, dzięki empatii i zaangażowaniu kierowcy MPK.