Jak powiedział w środę rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak samochody były kradzione głównie w Niemczech, Szwecji i Austrii. Złodzieje wybierali marki luksusowe: audi Q7, sportowe audi R8 warte ok. 520 tys. zł, BMW X5 i X6 oraz Bentley. Auta były przemycane do Polski, gdzie wyrabiano nowe dokumenty i przebijano numery fabryczne. Przestępczy proceder miała ułatwiać działająca legalnie w Krakowie firma zajmująca się handlem używanymi samochodami. - Ponieważ każdy z samochodów był kosztowny przestępcy szukali zbytu wśród ludzi majętnych. Interesowali ich m.in. biznesmeni, wybitni specjaliści, ludzie ze świata sportu. Auta odsprzedawali za kwotę o 20 - 30 proc. niższą niż aktualna cena rynkowa - mówił Nowak. W ciągu roku podejrzani sprzedali co najmniej kilkanaście samochodów. Policjanci dotarli do 11 nabywców, którym samochody te odebrano. Policjanci z wydziału do walki z przestępczością samochodową Komendy Miejskiej Policji w Krakowie szacują, że kradzione auta mają wartość ok. 2,5 mln zł. Zatrzymani mężczyźni usłyszeli zarzuty paserstwa i poświadczania nieprawdy. Jeden z nich - 36-letni krakowianin, który według prowadzących śledztwo, zorganizował proceder został tymczasowo aresztowany. Dwaj pozostali mężczyźni pozostają pod policyjnym dozorem. Krakowscy funkcjonariusze współpracują z policjantami z krajów, w których samochody były kradzione, bo prawdopodobnie robili to Polacy przebywający tam przez dłuższy czas.