Teraz trzeba się nieźle naszukać, żeby szewca znaleźć. Jeszcze niedawno działał na rogu Dietla i Sebastiana, a teraz muszę biegać aż na Kazimierz - opowiada Małgorzata Czyż, mieszkanka Śródmieścia. - Mamy zalany rynek tanimi butami, których nie opłaca się naprawiać, tylko kupuje się nowe. Nawet biedniejsi nie naprawiają, bo kupują używane i wolą je wyrzucić, niż reperować. Naprawa bywa droższa niż same buty - opowiada Elżbieta Gruszewska z firmy szewskiej Antoniego Wodniaka przy ul. Starowiślnej. - Nie ma też chętnych do zawodu szewca. Starzy wymierają, a młodzi się nie garną. - W rzemiośle i usługach nie ma "kokosów". Nie ma więc chętnych do nauki zawodu - potwierdza Ryszard Kołek z firmy "Christine", zajmującej się kaletnictwem. - W tej branży jest chyba najgorzej, wkrótce może zabraknąć takich zakładów. Trudno zarobić na sam czynsz! Lepiej kupić nowy Zgadzają się z tym także zegarmistrze: - Żeby wyżyć i utrzymać lokal, musieliśmy się zająć sprzedażą zegarów, bo na samych naprawach się nie zarobi - mówi Roman Jasiewicz z punktu przy ul. Stradom 19. - Jeżeli ktoś kupi bardzo drogi zegarek, to rzadko go trzeba naprawiać, a reszta woli tanie zegarki z Japonii albo jeszcze tańsze z Chin. Gdy się zepsują, wyrzuca się je i kupuje następne. Zegarmistrzostwo staje się wymierającym zawodem. Podobny los może też spotkać drobnych cukierników czy piekarzy. - Przede wszystkim wysokie czynsze i niskie zarobki - ocenia przyczyny upadku drobnego rzemiosła i usług Leszek Kucharczyk, dyrektor Małopolskiej Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości. - Usługi nigdy nie były bardzo dochodowe, a kolejne rządy spowodowały, że do wykonywania jakichkolwiek działalności nie trzeba żadnych koncesji czy pozwoleń. Stąd pewne zawody zanikają, a te, które istnieją, toczą się jeszcze jakoś siłą rozpędu - uzupełnia Anna Adamczyk z wydziału samorządowo-organizacyjnego MIRiP. Chwiejna fala koniunktury Nie narzekają za to krawcy. Jerzy Turbasa, najbardziej znany krakowski krawiec, nie szuka klientów. To oni szukają jego. Renomę tego zakładu budują m.in. ubierające się tam VIP-y. Stałym klientem jest m.in Andrzej Wajda, który w uszytym w zakładzie Turbasy smokingu odbierał Oscara. Można znaleźć też rekomendacje Antoniego Wita czy Aleksandra Kwaśniewskiego. O pewnym trendzie w tej branży mówi też Anna Guzik z pracowni "Guzik z pętelką": - Młode kobiety faktycznie kupują ubrania w sklepach, ale inaczej jest z dojrzałymi. Chcąc pokazać swój status, wolą szyte na miarę - twierdzi. - Szyje się stroje wizytowe, nawet suknie ślubne, niemal wszystko. A po drugie, mnóstwo jest też zamówień na stroje, których nie da się zrealizować w sklepach, bo co ma zrobić kobieta, która nosi "górę" o rozmiarze 40, a "dół" 38? Ceny za szczególne krawieckie zamówienia liczy się w tysiące złotych. Nowe rzemiosło Rozwój nowoczesnych technologii spowodował też korzystną koniunkturę dla zupełnie nowych branż, np. napraw telefonów komórkowych. - Zajmuję się tym od pięciu lat i nie sądzę, żeby ta działalność miała przeżyć jakiś kryzys. Trzeba tylko nadążać za postępem. Telefony i tak się psują, a chińskich aparatów marki "Nokia" czy tanich aparatów z Dubaju nikt nie chce, choć są markowe - zdradza Krzysztof Janik z "Tel-GSM" przy ul. Starowiślnej. Inne zdanie na temat działalności "nowej" branży ma jednak Magdalena Drewnicka-Latała, zajmująca się napełnianiem kartridżów do drukarek: - Teraz się opłaca napełniać tylko nietypowe kartridże. Napełniając najpopularniejsze muszę wydać np. 20 zł za sam materiał i jeszcze zapłacić za minimum godzinę pracy, tymczasem za 40 zł są tanie "nówki" z Chin - wyjaśnia. Kiepskie pralki, dobre telewizory Z powodu kiepskiej produkcji ręce zaciera natomiast Przemysław Sikora z "Serwisu Pralek": - Nowoczesny sprzęt AGD jest dużo gorszy jakościowo, więc roboty jest mnóstwo, nie narzekam - twierdzi ze śmiechem. Zupełnie przeciwne zadanie mają tymczasem serwisanci sprzętu RTV: - Jeszcze kilka lat temu w dziennikach ukazywało się po 20 ogłoszeń typu "naprawa telewizorów". Teraz jest zaledwie kilka. A powód? Wysoka jakość sprzętu. Właśnie naprawiam 15-letni telewizor, który zepsuł się po raz pierwszy. A dawniej jeden odbiornik naprawiało się nawet dwa razy w roku - mówi Bogusław Gryz z "Amper TV". - Na rynku usług pozostaną więc tylko najlepsi - twierdzi. Jerzy Kłeczek jerzy.kleczek@echomiasta.pl