Za te czyny grozi mu do trzech lat pozbawienia wolności. Jak informował rzecznik prokuratury prok. Janusz Hnatko, podejrzany po przedstawieniu zarzutów nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów, a w obszernych wyjaśnieniach przedstawił warunki, jakie panowały w teatrze - twierdził, że były one doskonałe. Jednak według prokuratury dyrektor poniżał swoje pracownice, poprzez słowa, wypowiedzi i sposób zachowania. Miał również dotykać je i dopuszczać się innych czynności, takich jak całowanie. Prokurator zadecydował o zastosowaniu wobec S. dozoru policji - stawiennictwa jeden raz w tygodniu; poręczenia majątkowego w wysokości 50 tys. zł, a także zakazu zbliżania się do osób pokrzywdzonych, zakazu przebywania w miejscu pracy i pełnienia czynności służbowych - czyli pełnienia funkcji dyrektora. "Wydany przez prokuraturę zakaz pełnienia funkcji dyrektora i zbliżania się do pracowników powoduje, że dyrektor nie jest w stanie wypełniać zapisów kontraktu, więc musi on zostać rozwiązany" - powiedziała w środę Chylaszek. Urząd Miasta rozpocznie procedurę odwołania dyrektora ze stanowiska - wymaga ona uzyskania opinii działających w teatrze związków zawodowych. "Na pewno nie będziemy przeciągać tej procedury, bo w interesie tej instytucji jest, by sytuacja się unormowała i by w teatrze był nowy dyrektor" - powiedziała Chylaszek. Po odwołaniu S. ma być rozpisany konkurs na nowego dyrektora Bagateli. Miasto chce go ogłosić jak najszybciej. Śledztwo sprawie nadużyć w Bagateli zostało wszczęte na początku listopada. Jak dotąd przesłuchano 12 osób pokrzywdzonych, przesłuchane mają być jeszcze trzy. W sprawie przesłuchano także szereg świadków, których zeznania pozwoliły na zebranie materiału dowodowego.