W uzasadnieniu sąd podał, że Robert M. może czuć się moralnie odpowiedzialny za zajście w którym zginął młody człowiek, ponieważ jako dojrzały wówczas 33-latek mógł przewidzieć, że przeprowadzona przez niego próba porozumienia się z młodocianymi pseudokibicami przeciwnej drużyny może zakończyć się awanturą. Był to już drugi proces w tej sprawie. W pierwszym Robert M., oskarżony o udział w zabójstwie, został uznany winnym pobicia i skazany na dwa lata więzienia. Wyrok został uchylony w wyniku apelacji. Podczas ogłaszania drugiego wyroku, w którym został uniewinniony, Roberta M. nie było na sali rozpraw. Do zabójstwa doszło na początku października 2004 roku na krakowskim osiedlu Dąbie. Podczas starcia pseudokibiców zginął 17-letni mieszkaniec osiedla. Jeden z napastników zaatakował go butelką, drugi - nożem. Śmiertelny okazał się cios w serce. Za zabójstwo odpowiadali przed sądem 21-letni Krzysztof M., pseud. Neo, i 34-letni Robert M., pseud. Metal. Ich proces rozpoczął się na początku grudnia 2005 r. Oskarżeni przed sądem nie przyznali się do zabójstwa. Na początku maja 2006 r. Krzysztof M. powiesił się w celi aresztu i jego sprawa została umorzona. W mowie końcowej prokurator zmienił kwalifikację czynu i domagał się dla Roberta M. kary za udział w śmiertelnym pobiciu. W pierwszym wyroku sąd uznał Roberta M. za winnego i skazał go na dwa lata pozbawienia wolności za udział w zwykłym pobiciu. Wyrok ten uchylił sąd apelacyjny. Oskarżony odsiedział w areszcie 27 miesięcy. W kolejnym procesie sąd ponownie analizował zeznania świadków, korzystał też ze sporządzonej w technice trójwymiarowej animacji opinii biegłych z wrocławskiego Zakładu Medycyny Sądowej, dotyczącej sposobu zadawania ran ofierze. Uzyskał także opinię dotyczącą badania butów ofiary - wykluczyła ona informacje, jakoby ofiara była przeciągana przez napastników. Zdaniem sądu Robert M., razem z Krzysztofem M., udali się na osiedle zamieszkałe przez kibiców przeciwnej drużyny. Robert M. miał zamiar porozmawiać i uzgodnić zaprzestanie ataków. W tym celu - jak podali świadkowie - zdjął kaptur z głowy, co w środowisku pseudokibiców jest oznaką pokojowych zamiarów. Nie wiedział, że jego towarzysz ma nóż. W trakcie rozmowy jego rozmówca wyjął nóż i trzymając go na wysokości brzucha zrobił ruch w jego stronę. Wtedy Robert M. uderzył go w głowę wyjętą z kieszeni butelką i zaczął uciekać. Jak ustalił sąd, 17-latek ruszył za nim w pogoń. Z kolei za 17-latkiem pobiegł Krzysztof M. i ranił go od tyłu nożem. Kiedy Robert M. odwrócił się, zobaczył, że obaj walczą ze sobą. Rozdzielił ich. Zdaniem sądu - nie był to udział w bójce lecz właśnie rozdzielanie walczących. Kiedy okazało się, że 17-latek został ugodzony w serce, Robert M. udzielał mu pomocy i instruował jego brata, jak najszybciej wezwać karetkę. Na podstawie tych ustaleń sąd uznał, że Robert M., uderzając 17-latka butelką, działał w ramach obrony koniecznej, i uniewinnił go od zarzutu aktu oskarżenia. Wyrok nie jest prawomocny. Pełnomocnik matki ofiary, występującej w procesie jako oskarżycielka posiłkowa, mec. Robert Kubicki powiedział po wyroku, że po analizie uzasadnienia wyroku zapadnie decyzja, czy zostanie złożona apelacja. Podobną analizę zapowiedział też przedstawiciel prokuratury.