Oznacza to, że rozpoczęty w grudniu 2009 r. proces może skończyć się najwcześniej pod koniec 2013 lub na początku 2014 roku - ustaliła we wtorek PAP w Sądzie Okręgowym w Krakowie. O zasięgnięciu nowej opinii biegłych z Uniwersytetu Medycznego z Poznania zdecydował w czerwcu 2011 r. krakowski sąd, przed którym toczy się proces trójki lekarzy z aresztu. Sąd wyznaczył biegłym termin do końca roku. Nie wywiązali się oni ani z tego terminu, ani z kolejnych. W sierpniu br. poinformowali, iż z uwagi na chorobę głównego biegłego w ogóle nie będą mogli się wywiązać ze zobowiązania. W związku z tym sąd wyznaczył do sporządzenia opinii biegłych z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego z Łodzi. W wrześniu wysłał im akta i uzyskał informację, że potrzebują roku na sporządzenie opinii. 33-letni Crulic trafił do krakowskiego aresztu we wrześniu 2007 r.; był podejrzany o kradzież sędziemu portfela i pieniędzy z bankomatu. W areszcie odmówił przyjmowania jedzenia i 18 stycznia 2008 r. zmarł w szpitalu na zapalenie płuc i mięśnia sercowego "w wyniku wielonarządowej niewydolności organizmu spowodowanej długotrwałą głodówką". Według biegłych ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, jeszcze w grudniu 2007 r. mężczyznę można było uratować przez przymusowe leczenie, natomiast od 3 stycznia 2008 r. był w bezpośrednim zagrożeniu utraty życia i należało go ratować. Opinia ta stała się podstawą aktu oskarżenia. W czerwcu 2009 r. krakowska prokuratura oskarżyła troje lekarzy ze szpitala w areszcie o niedopełnienie obowiązków i narażenie aresztanta na niebezpieczeństwo utraty życia lub nieumyślne doprowadzenie go do śmierci. Kierowniczkę ambulatorium Krystynę M. prokuratura oskarżyła o to, że od 13 do 23 grudnia 2007 r. nie wystąpiła do sądu o wydanie zgody na przymusowe leczenie Crulica, czym naraziła go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Dyrektor szpitala Katarzynę L. i ordynatora oddziału wewnętrznego Piotra S. - że między 3 a 11 stycznia 2008 r. nieumyślnie doprowadzili do śmierci aresztanta, bo w porę nie podjęli decyzji o ratowaniu go w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia. Lekarze nie przyznali się do winy. Przed sądem wyjaśniali, że pacjent konsekwentnie odmawiał leczenia, więc nie mogli działać wbrew jego woli, a podczas pobytu aresztanta w szpitalu nie było bezpośredniego zagrożenia jego życia. Podkreślali, że 3 stycznia wystąpili do sądu o zgodę na przymusowe leczenie, ale nieprawomocną zgodę uzyskali dopiero 9 stycznia i chociaż mieli czekać tydzień na jej uprawomocnienie się, to 11 stycznia sami postanowili przystąpić do działania. W tym dniu, po przypadkowym przebiciu opłucnej podczas zakładania sondy do sztucznego dokarmiania, aresztant z odmą opłucnową trafił na oddział chirurgiczny. Tam jego stan pogorszył się w nocy z 15 na 16 stycznia; wówczas podjęto decyzję o przekazaniu go do szpitala wolnościowego. Trafił tam 17 stycznia, dzień później zmarł. Prawomocna zgoda sądu na przymusowe leczenie dotarła do aresztu już po śmierci Crulica. Biegli ze Śląska podtrzymali swą opinię przed sądem. Wskazywali, że istniało zagrożenia życia pacjenta i w przypadku ratowania życia lekarz może działać wbrew woli pacjenta. Innego zdania byli krakowscy biegli, oceniający działania lekarzy na zlecenie rzecznika odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie. Uznali, że lekarze więzienni nie dopuścili się błędów, a zastosowane przez nich procedury medyczne były prawidłowe. Wskazywali, że Crulic był cztery razy konsultowany przez trzech lekarzy psychiatrów, którzy nie stwierdzili u niego zaburzeń świadomości, co dałoby podstawę do podjęcia przymusowego dokarmiania. Z powodu tych różnic sąd postanowił zwrócić się o kolejną opinię do biegłych z Uniwersytetu Medycznego z Poznania, a obecnie z Łodzi. Informacji o powołaniu nowego zespołu biegłych i wynikającym z tego przedłużeniu procesu nie chciał komentować autor aktu oskarżenia prok. Piotr Kosmaty. - Cierpliwie czekam na zakończenie przewodu sądowego - powiedział.