Spór o teren toczą dwie firmy - Arpis i Domar. Na razie teren po "Gigancie" został wydzierżawiony - zgodnie - przez "Arpis" i "Domar" firmie ochroniarskiej, która prowadzi tam parking. Połowę działki nadal zajmują pozostałości spalonego obiektu, połowę parking, a w sądzie toczy się spór o podział nieruchomości, w związku z czym od lat nic nie może powstać na tej bardzo atrakcyjnej działce. W "Gigancie", który został zniszczony 28 maja 2003 roku, miało stoiska około 150 handlowców; obiekt należał do dwóch firm, dawniej państwowych, a później spółek - "Arpisu" i "Domaru". I w księgach wieczystych figurują obie spółki - jako użytkownicy wieczyści. Jeszcze w 2005 roku część kupców, którzy w "Gigancie" mieli stoiska, liczyła na to, że obiekt zostanie odbudowany; teraz już nikt nie ma takiej nadziei, a od sześciu lat trwa postępowanie sądowe o podział nieruchomości między właścicielami spalonego marketu. W roku 2004 Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy "Arpisu" SA podjęło uchwałę o sprzedaży swoich udziałów w tej nieruchomości. Ustalono nawet cenę w wysokości 9 mln zł, ale nabywcy, za taką kwotę, wtedy nie było. Teren, o który chodzi, ma w sumie 1 hektar i 33 ary. Obie firmy spłacały przez lata raty leasingowe - jako spółki pracownicze, które przejęły firmę; do tej pory nie został jednak dokonany podział nieruchomości, czyli nie ustalono - która część przypada komu, co oznacza, że każdy ma połowę udziałów w nieruchomości, ale nie wskazano których. Arpis argumentował, że chce swoją część obiektu (tę, którą miał przed pożarem, czyli od strony ul. Krowoderskich Zuchów) - nie może jednak nic z nią zrobić, gdyż nie jest wydzielona jego własność. Były wystąpienia "o zgodny podział nieruchomości", ale nie doszło w tej sprawie do porozumienia. Wystąpiono więc do sądu o dokonanie fizycznego podziału nieruchomości. Małgorzata Giełżecka-Cieszewska, prezes Arpisu, mówi, że sprawa zmierza do finału, przynajmniej w I instancji i wkrótce sąd ma wydać orzeczenie w tej sprawie: - Nasze ostateczne stanowisko było takie, że chcemy równego podziału, a później sami zdecydujemy, co zrobimy ze swoją połówką. Mecenas Jerzy Setkowicz, radca prawny "Domaru", mówi jednak, że taki podział byłby trudny do zaakceptowania, gdyż "Domarowi" zostałaby w takiej sytuacji część praktycznie bez dojazdu. "Domar", zamiast podziału pół na pół, zaproponował, by przyznać jednej ze stron prawa własności całości nieruchomości i nakazać spłatę roszczeń drugiej. - Jesteśmy już blisko końca rozstrzygnięcia tej sprawy - dodaje mecenas Setkowicz. - Czekamy na rozstrzygnięcie sądu, ale sądzę jednak, że choć minęło już tyle lat - spór może się nie skończyć. Ponieważ są tak rozbieżne oczekiwania, albo my się będziemy odwoływali, albo zrobi to Domar. Więc nie wiem, kiedy to się rzeczywiście skończy - dodaje prezes Arpisu. Od czasu rozpoczęcia sporu w okolicy powstało m.in. kilkanaście sporych domów mieszkalnych i centrum handlowe. (J.ŚW) jswies@dziennik.krakow.pl Czytaj również: Policjant, malarz i poseł czytali dzieciom Specjały jak u mamy Muszyna Folwark - krajobraz po potopie