Panie Prezydencie, zapowiada się najtrudniejszy rok w czasie Pana dziewięcioletnich rządów? Jacek Majchrowski: Czy będzie najtrudniejszy - okaże się na końcu roku. Z dokumentów, które przekazał Pan radnym, wynika, że zabraknie pieniędzy na wszystko. - Nie na wszystko, ale na wiele istotnych rzeczy. Na przykład na podwyżki dla nauczycieli. Zabrakło na nie już w ubiegłym roku - aż 28 mln zł. - Nie zabrakło, bo pensje wraz z podwyżkami zostały wypłacone. Prawdą jest natomiast, że przesuwaliśmy pieniądze w budżecie z innych zadań. W tym roku może być podobnie. Na szczęście jeśli chodzi o podwyżki dla nauczycieli, to mamy czas na korekty budżetu do października. Może nam zabraknąć pieniędzy pod koniec roku, choć mam nadzieję, że do tego czasu uda się nam je wygospodarować. Rozpoczynam teraz spotkania z przedstawicielami wszystkich wydziałów, chcemy dokładnie przyjrzeć się budżetowi po poprawkach radnych i zastanowić się, co w takiej sytuacji robić. - Wprowadzi Pan zalecenia, że wszyscy mają wydać np. o 10 proc. mniej pieniędzy w tym roku? - Takiego prostego rozwiązania nie można przyjąć. Nie możemy obcinać wszystkim wydatków na takim samym poziomie, ponieważ są wydziały, które wykonują wyłącznie zadania obligatoryjne. Możemy oszczędzać tylko na rzeczach fakultatywnych, które można wykonywać w mniejszym zakresie albo w gorszym standardzie. - Mówił Pan, że miasto będzie musiało w tym roku oszczędzać na sprzątaniu i oświetleniu. - Fakt, że radni PO obcięli pieniądze na te zadania, to wielki problem. Kwestie oczyszczania, pielęgnowania zieleni i oświetlenia są ważne nie tylko dla mieszkańców, ale także dla turystów, wpływają na nasz wizerunek na świecie. Jeśli radni uważają, że można żyć w mieście niesprzątanym, albo sprzątanym raz w tygodniu to - pogratulować. W projekcie budżetu specjalnie dołożyłem na ten cel więcej pieniędzy, aby zadania, które były trochę zaniedbane, były lepiej wykonywane. - Czy pensje nauczycielskie powinny być finansowane z budżetu państwa, a nie gminy jak obecnie? - Tak, to jest przecież zadanie państwa, przekazane do wykonywania samorządom. Państwo przekazuje nam jednak niewystarczającą kwotę. Kraków do subwencji oświatowej dokłada 200 mln zł. Nie mamy także wpływu na podwyżki nauczycieli, o podwyżkach decyduje rząd, o awansach nauczycielskich - kurator. - Kraków wydaje najwięcej w Polsce na nauczycieli. W przeliczeniu na jednego mieszkańca to 1404 zł nawet, w Warszawie ta kwota jest mniejsza - 1366 zł. Z czego to wynika? - Z wysokich kwalifikacji nauczycieli. Mamy prawie 80 proc. nauczycieli, którzy mają najwyższe stopnie klasyfikacji zawodowej i w związku z tym najwięcej zarabiają. To z drugiej strony sprawia, że mamy najlepszą edukację w Polsce. - Chce Pan oszczędzać na edukacji? - Ja tak nie mówię. - Nie po to zatrudnił pan Annę Okońską-Walkowicz na stanowisko wiceprezydenta ds. edukacji, aby przeprowadziła restrukturyzację? - Dziennikarze skupiają się tylko na tym, że celem restrukturyzacji jest oszczędność. To nie jest cała prawda. Reformy mają doprowadzić do usprawnienia działania. - Ale konsekwencją mają być oszczędności. - I będą, choćby w postaci budynków, które teraz stoją bezużyteczne. W niektórych szkołach sale są wykorzystywane trzy godziny dziennie! - W Krakowie doszło do wielkiego protestu przeciwko planom wiceprezydent Anny Okońskiej-Walkowicz przekształcenia MDK-ów w niepubliczne placówki. Podobno nawet Pan zaczął wycofywać się z tego pomysłu, to prawda? - Nie wycofuję się. Spotkałem się niedawno ze wszystkimi dyrektorami MDK-ów i okazało się, że zmieniają swoje krytyczne nastawianie. Przestali protestować. Ustaliliśmy także jedną rzecz: że niekoniecznie w przypadku każdego MDK-u dotacja po przekształceniach będzie obcięta o 50 proc. Dla każdej placówki zostanie ona inaczej policzona, ponieważ okazało się, że są MDK-i, które bez problemów taką redukcję wytrzymają, a są takie, dla których to będzie zbyt duża redukcja. - Na czym miasto będzie jeszcze oszczędzało w tym roku? - Na edukacji nie będzie olbrzymich oszczędności. Zresztą redukcja wydatków na ten cel, to kwestia także niżu demograficznego. Teraz mówimy, że trzeba budować żłobki, ale mało kto pamięta, że w 2003 roku likwidowaliśmy te placówki, ponieważ nie było chętnych, aby tam posyłać dzieci. Teraz niż dochodzi do szkół i trzeba się zastanowić, czy jeśli szkoła stoi w połowie pusta, to nie lepiej ją połączyć z inną. - Radni obniżyli czesne za przedszkola, niewiele podwyższyli opłatę za żłobki. Czy miasto będzie musiało w tym roku jeszcze więcej dokładać do tych placówek? - Ustawa nałożyła na nas obowiązek wyliczenia realnych kosztów przedszkola. Po tym, jak radni obniżyli czesne, będziemy musieli więcej do tych placówek dokładać. Jeśli ktoś płaci 300 zł miesięcznie za przedszkole, to znaczy że miasto dodaje 600 zł do utrzymania dziecka. Jeżeli ktoś odbiera wcześniej dziecko i płaci mniej, to miasto dokłada proporcjonalnie więcej, bo koszt utrzymania dziecka dla nas jest stały. Powstaje pytanie, jak dużo miasto ma dopłacać. To samo dotyczy komunikacji miejskiej. Kiedy obejmowałem urząd prezydenta, ponad 80 proc. kosztów funkcjonowania MPK pokrywały bilety, a ok. 20 proc. dokładało miasto. W tej chwili dokładamy aż 40 proc. - I będzie jeszcze gorzej, rosną ceny benzyny, a radni nie są chętni do podwyższania cen biletów. Już w ubiegłym roku zabrakło 70 mln zł, aby zapłacić MPK za ich usługi. - Ta kwota została w większości spłacona, do końca tego kwartału wszystkie należności za ubiegły rok zostaną MPK wypłacone. Wydałem także zarządzenie, aby pieniądze, które miasto otrzymuje z wpływów z biletów, były od razu przekazywane MPK, co umożliwi normalne funkcjonowanie tej spółce. - W ubiegłym roku nie funkcjonowali normalnie. Musieli brać kredyty, aby wypłacić pensje dla pracowników i kupić benzynę. Wszytko dlatego, że miasto spóźniało się z przekazywaniem pieniędzy. - W tym roku będzie inaczej. - Kraków nie utraci znowu płynności? - Nie wiem, czy nie dojdzie do utraty płynności. Na początku ubiegłego roku też nie sądziłem, że stanie się to, do czego doszło w drugiej połowie roku. - Kiedy okazało się, że nie ma pieniędzy na MPK, wypłaty nagród dla nauczycieli, dotacji dla niepublicznych szkół. - Stało się tak po publicznych wypowiedziach radnych, że przekraczamy dopuszczalne zadłużenie, co nie było prawdą. Te wypowiedzi zostały podchwycone przez dziennikarzy i Regionalna Izba Obrachunkowa zablokowała nam na kilka miesięcy możliwość pozyskania pieniędzy z obligacji. Stąd wzięły się kilkumiesięczne opóźnienia w wypłatach. - Audytor miejski ostrzega, że w najbliższych dwóch latach znów może dojść do utraty płynności. Szkoły znów nie dostaną pieniędzy? - To wewnętrzny, urzędowy dokument audytora, opracowany na moje zlecenie, którego celem jest określenie ryzyka finansowego miasta. Tam są także propozycje, które mówią, jak uniknąć takiej sytuacji. Jedną z nich jest podniesienie podatków, na co z kolei nie chcą zgodzić się radni. - Według audytora, jeśli będą dalej w takim tempie rosły wydatki bieżące miasta, czyli między innymi koszty utrzymania urzędu, to w roku 2014 Kraków przekroczy dopuszczalny limit zadłużenia. - Przede wszystkim należy wyjaśnić, że utrzymanie urzędu to tylko kropla w wydatkach bieżących gminy, co nie zawsze jest zrozumiałe zarówno dla krakowian, jak i niestety dla niektórych radnych. Wydatki bieżące to wszystkie te wydatki miasta, które nie są inwestycjami, a więc wydatki np. na sprzątanie miasta, oświetlenie, realizację programów profilaktycznych, programów sportowych, wydatki na kulturę. Jeżeli chodzi o wydatki na administrację, to w porównaniu z innymi wielkimi miastami krakowianie ponoszą najmniejsze koszty. Nie zwiększamy zatrudnienia w urzędzie od 2007 roku, chociaż inne urzędy w dużych miastach zwiększyły w tym czasie liczbę etatów o 200 - 300, a Warszawa nawet o 1900. Za to jako jedyne miasto oferujemy obsługę mieszkańców od rana do godz. 18. Możemy, oczywiście, obniżać koszty funkcjonowania urzędu, ale wtedy mieszkańcy będą obsługiwani do godz. 15. Będą musieli zwalniać się pracy, powstaną kolejki, tak jak w dawnych czasach. - Nie wzrosło zatrudnienie w urzędzie, ale wzrosło w miejskich jednostkach, takich jak Krakowskie Biuro Festiwalowe, Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu. - W tym roku te jednostki dostaną limit funduszu płac. Ich dyrektorzy nie będą już mogli sami o tym decydować, jaką kwotę przeznaczą na wynagrodzenia. Teraz mogą decydować, czy chcą mieć mniej osób zatrudnionych, ale za większą pensję, czy też więcej - ale za niższe wynagrodzenie. Proszę zwrócić uwagę, że teraz wszystkie wuzetki wydawane są w terminie. To wynika z tego, że zwiększyło się zatrudnienie w ZKIT, które wydaje opinie dotyczące kwestii drogowych. Można zwolnić pracowników, ale wtedy będziemy dłużej czekać na załatwienie sprawy.