W wigilię ubiegłego roku poseł SLD jechał pod prąd jedną z ulic w centrum Krakowa. Kiedy próbowali zatrzymać go policjanci Cieślak nie reagował na ich wezwania. W końcu zatrzymał się na chodniku. Próbującym go wylegitymować policjantom nie chciał się przedstawić. W końcu pokazał legitymację poselską, jednak odmówił poddania się badaniu alkomatem. Po kilkunastu minutach posła puszczono. Sprawa wyszła na jaw dopiero po kilkunastu tygodniach. Wtedy też prokuratura zdecydowała się wszcząć śledztwo. W międzyczasie poseł Cieślak zrzekł się immunitetu, aby - jak sam przyznał - nie utrudniać śledztwa i nie komplikować prac Sejmu. Przed sądem poseł Cieślak odpowiadał jedynie za naruszenie przepisów o ruchu drogowym. Dzisiaj zapadł wyrok. Sąd zakazał posłowi na pół roku prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych. Oprócz tego ma on zapłacić grzywnę w wysokości 1000 złotych oraz pokryć koszty postępowania sądowego. Poseł Bronisław Cieślak stwierdził dzisiaj, że "częściowo" przyznaje się do winy. - Ja nigdy nie przeczyłem, że tego dnia złamałem przepisy ruchu drogowego wjeżdżając w ulicę jednokierunkową, natomiast jestem głęboko przekonany, że wbrew pozorom nie stworzyłem żadnego zagrożenia w ruchu drogowym -oświadczył przed sądem. - Uznaję swoją winę, przepraszam za nią, ubolewam, że aż tak głośna była ta sprawa w mediach, w tym sensie, że ja się czuję już wielokrotnie ukarany i to dość mocno. Pomimo że nie sądzę, by ten incydent na aż taki hałas zasługiwał - mówił Cieślak. Zaznaczył, że otrzymał z tego powodu nagany od Komisji Etyki Poselskiej i w SLD. Jako okoliczności obciążające sąd przyjął lekceważenie przepisów o ruchu drogowym, niezatrzymanie się do kontroli i niepoddanie się badaniu alkomatem. Za okoliczności łagodzące -przyznanie się do winy, niekaralność, uregulowany tryb życia, pełnienie funkcji publicznej. Wyrok nie jest prawomocny. Przesłuchanie posła w trakcie prowadzonego przez prokuraturę śledztwa było możliwe po dobrowolnym zrzeczeniu się przez niego immunitetu poselskiego.