Zatrzymanie podejrzanego było możliwe dzięki współpracy z bankowcami. Po serii napadów na placówki w Małopolsce, policjanci ze specjalnej grupy śledczej ustalili, że w kilku z nich uczestniczyła ta sama osoba. Mimo, że sprawca był zamaskowany, udało się sporządzić portret pamięciowy oraz charakterystykę jego zachowań. Informacje te policja przekazała kierownictwu banków, a ci swoim podwładnym. - Podejrzany został zatrzymany w jednej z placówek. Jak sam przyznał, planował kolejny napad. Pracownicy banku rozpoznali go i dyskretnie powiadomili policjantów. Mężczyzna został zatrzymany przed drzwiami banku - powiedział Nowak. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że 29-latek w styczniu i lutym napadł na cztery banki w Krakowie i jeden w Dębicy. Mężczyzna obserwował wcześniej, jakie są zabezpieczenia i ilu jest pracowników w placówce, na którą zamierzał napaść. Czekał aż z banku wyjdą klienci. Terroryzował pracowników pistoletem gazowym i żądał wydania pieniędzy. Jego łupem padło w sumie ponad 200 tys. zł. Zatrzymany nie był wcześniej karany. Za napady z użyciem niebezpiecznego narzędzia grozi mu kara do 12 lat więzienia. Od początku roku do końca lutego w Małopolsce doszło do 13 napadów na banki i kasy oszczędnościowe. Sprawcy wybierali zazwyczaj małe placówki, w których pracowały 2-3 osoby, nie było ochroniarzy, a jedynie kamery. Przestępcy wchodzili do nich zamaskowani i grożąc atrapami broni rabowali pieniądze. W połowie lutego krakowscy policjanci zatrzymali mężczyznę i kobietę, podejrzanych o grudniowy napad na bank w Radziszowie pod Krakowem, skąd zrabowano ok. 30 tys. zł. Mężczyzna przyznał się do winy. Pieniądze z napadu wydawał na sprzęt elektroniczny.