- To bardzo dobry wynik, którego nikt się nie spodziewał, bo chodziły nawet pogłoski, że spadek może wynieść 30 proc. Takiego wyniku zazdrości nam cała Polska - mówi dr Krzysztof Borkowski, który stanął na czele grupy ekspertów zajmującej się monitoringiem ruchu turystycznego. - Kryzys w turystyce można porównać do głodówki. Organizm dba przede wszystkim o najważniejsze organy - serce i mózg. A Kraków, na mapie turystycznej Polski, jest właśnie takim sercem i mózgiem. Nieco odmiennego zdania są jednak krakowscy hotelarze, którzy odczuli spadek liczby przyjezdnych na własnej skórze. - Ten rok jest zdecydowanie słabszy od poprzedniego. O ile jeszcze w sezonie wakacyjnym nie stanowi to problemu, to po sezonie jest to wyraźnie widoczne - mówi Paweł Wawro z hostelu Flamingo. - Oceniam, że ruch jest gorszy o jakieś 15-20 proc. Podobnie jest w hotelach z najwyższej półki, gdzie zaobserwowano wyraźną zmianę zachowań turystów. - W roku 2009 zaobserwowaliśmy mniejsze zainteresowanie organizacją firmowych spotkań, bankietów, konferencji oraz szkoleń. Widać, że firmy zdecydowanie ostrożniej podchodzą do konieczności organizacji różnego rodzaju spotkań. Odnotowaliśmy także spadek przyjazdów grupowych, głównie z USA, ale tym samym znaczny wzrost, bo aż o 297 proc. w rezerwacjach indywidualnych, dokonywanych za pośrednictwem portali internetowych - mówi Joanna Cigorin z hotelu Sheraton Kraków. Jej zdaniem restrykcje dotyczące podróży biznesowych oraz wydatków na cele reprezentacyjne są znacznie bardziej widoczne niż w roku poprzednim. Zmieniły się także zachowania klientów. Kiedyś rezerwacje sal konferencyjnych odbywały się z kilkumiesięcznym, a nawet rocznym wyprzedzeniem, dzisiaj taką decyzję firmy podejmują kilka tygodni, a nawet kilka dni przed planowanym spotkaniem. Zmniejszonego ruchu w hotelach nie widać jednak na ulicach, gdzie tłumy obcokrajowców spacerują sobie w najlepsze. Jak podkreśla Krzysztof Borkowski, dla obcokrajowców najlepszym źródłem informacji o mieście są opinie znajomych oraz internet, dlatego trzeba dbać o to, żeby mieli jak najlepsze wspomnienia. Ciekawym spostrzeżeniem był fakt, że o ile turystów nie jest mniej, to zmieniają oni swoje upodobania i wybierają tańsze noclegi. Przykładem mogą być tzw. kanapowi przyjaciele (couch surfing). Polega to na tym, że w internecie ogłaszają się młodzi ludzie, którzy są gotowi przenocować turystów w swoim mieszkaniu... na kanapie. Za darmo albo za kilka groszy. W zamian będą chcieli tego samego od przybysza. Turyści coraz częściej zatrzymują się też u rodziny i znajomych, stąd gorsze wyniki w hotelach. - Wyniki badań są bardzo zaskakujące, pojawiło się nowe zjawisko, turystów, którzy nie określają miejsca swojego noclegu i nie korzystają z bazy hotelowej - mówi Grażyna Leja, pełnomocnik prezydenta ds. turystyki. Lech Osuchowski lech.osuchowski@dziennik.krakow.pl