O niekonwencjonalnym nabożeństwie w środku parku pisze w swoim wtorkowym wydaniu "Polska. Gazeta Krakowska". Wyborem miejsca modlitwy zaskoczeni byli zwłaszcza niektórzy krakowianie, którzy przyszli do parku pobawić się ze swoimi dziećmi albo po prostu pojeździć na rowerze. - Jadę sobie na rowerze, a tu słyszę śpiewy. Byłem w szoku - deklaruje zaskoczony krakowianin. - W mieście, w którym jest tyle kościołów, nagle odprawia się msze w parku dla dzieci - dodaje. Zdziwienie odpoczywających w lubianym przez mieszkańców Krakowa parku wywołało coś jeszcze: kawiarenka, która stoi w środku parku, obklejona była wyborczymi plakatami kandydata na prezydenta Jarosława Kaczyńskiego. Zdaniem niektórych stanowiło to rodzaj wyborczego wiecu... Jednak msza zgromadziła dosyć sporą rzeszę wiernych. Wzięło w niej udział około 200 osób. Tyle tylko, że uczestnictwo w nabożeństwie do końca legalne nie było, bo na odprawienie go w tym miejscu zgody nie wydało miasto. - Pan Cholewa nie dostał zgody, bo to miejsce powinno służyć dzieciom i rekreacji , a nie świętej mszy - podkreśla w rozmowie z gazetą Jacek Bartlewicz, rzecznik Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu. Sam organizator nabożeństwa, Kazimierz Cholewa, prezes Towarzystwa Parku im. Henryka Jordana, walczący o krzyż na Błoniach, w swoim postępowaniu żadnej niestosowności się nie dopatruje. Zarówno jeżeli chodzi o wybór miejsca eucharystii, jak i w wieszaniu plakatów wyborczych. - Ksiądz Popiełuszko też odprawiał msze bez zgody urzędników - podkreśla Cholewa. Park to wspólne dobro - dodaje. A plakaty wyborcze? - Wiszą na prywatnej kawiarni - ripostuje. Czy miasto wyciągnie konsekwencje? Wszystko wskazuje na to, że kary dla pana Cholewy nie będzie. - Nie chcemy , by ktoś odniósł wrażenie, że jest prześladowany ze względu na wyznanie - podsumowuje w rozmowie z gazetą Tadeusz Czarny, dyrektor Wydziału Spraw Administracyjnych Urzędu Miasta Krakowa.