Dźwięk strażackiej trąbki, który rozlega się w Krakowie o każdej pełnej godzinie, nie jest pierwszym dźwiękowym przypadkiem w dziejach Urzędu Patentowego Rzeczypospolitej Polskiej. M.in. pewna firma zgłosiła w UPRP sygnał dźwiękowy furgonetek, które służą do obwoźnej sprzedaży towaru. Podatek od spojrzeń Hejnał nie jest szczególnie skomplikowanym przypadkiem. Do papierów, jakie składa się w Urzędzie Patentowym, wystarczyło dołączyć zapis nutowy. Trudniej byłoby zarejestrować odgłos, który jest wydawany przez ziejącego smoka. Specjaliści od marketingu z gazowni, która dostarcza paliwa do dyszy w wawelskiej rzeźbie gada, nawet nie próbowali. Smoczy ryk trudno przedstawić w postaci graficznej, a to - według rzecznika Urzędu Patentowego Adama Taukerta - ma kluczowe znaczenie. Jeszcze trudniej byłoby zarejestrować w UPRP zapach kadzideł w krakowskich kościołach, wnioski o ochronę znaków smakowych i węchowych nie były dotąd rozpatrywane pozytywnie. Wodociągowcy krakowscy podkreślają, że pompują wodę i ścieki w historycznej stolicy. Słowa na włazach do kanałów informują, że miasto jest stołeczne i królewskie. Jednak napisy te nie są zastrzeżonym znakiem towarowym, takiego spółka wodno-kanalizacyjna w ogóle nie posiada. Wodociągowcy opracowują dopiero swoją chronioną markę. Ze wstępnych informacji wynika, że nie będzie odwołań do królów i ich wawelskiej rezydencji. Tymczasem Mieczysław Czuma, zbieracz smaczków i ciekawostek, żartuje na temat opatentowania widoku z krakowskich Błoń na Zamek Królewski na Wawelu. - Pięć złotych za pięć minut oglądania ze specjalnej platformy, która powinna stanąć w rejonie ul. Piastowskiej - proponuje krakauerolog. - Nawet nasi wrogowie uważali, że z Błoń rozpościera się widok na stolicę. Car Mikołaj zachwycił się tą panoramą, gdy dokonywał przeglądu wojsk. Podatek od patrzenia na Zamek, który wymyślił Czuma, nie ma mocy obowiązującej. Darmowo można gapić się i doznawać zachwytu. Jednak sylwetka Zamku Królewskiego jest naprawdę dobrem chronionym. Potwierdza to Jerzy Petrus, wicedyrektor zabytkowego kompleksu. O ochronie wawelskiego wizerunku przekonał się Ireneusz Hyra - twórca serwisu internetowego komunikacja. krakow.pl Z Zamku dzwonili urzędnicy. Mieli pretensję, że w logo serwisu wykorzystano wawelską sylwetę. Czuma mówi, że do Krakowa powinna trafiać złotówka za każdy sprzedany kilogram kiełbasy krakowskiej. - Byłby przychód na odnowę zabytków. Opodatkować ten nasz specjał, który sprzedawany jest od Nowego Jorku po Moskwę! - zaleca w żartach Czuma, autor książek i niekonwencjonalnych rozwiązań fiskalnych. Wicedyrektor Dariusz Goszczyński ze stosownego departamentu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi rozkłada ręce. - Słowa "kiełbasa krakowska" mają charakter nazwy rodzajowej, nie oznaczają produktu regionalnego - informuje. Resort rolnictwa, który zajmuje się zastrzeżonymi nazw dla tradycyjnych produktów, jawnie godzi w kiełbasiany projekt podatkowy Czumy. Jednak Goszczyński ma też dobrą wiadomość dla krakauerologa. Chodzi o to, że obwarzanek krakowski i chleb prądnicki są na drodze do uzyskania pełnej ochrony. - Czy pełnej? - zastanawia się krakauerolog. - Ja zabroniłbym wywożenia obwarzanków z Krakowa, by zabezpieczyć je przed nielegalnym kopiowaniem. Chcesz skosztować? Masz tu przyjechać, tu kupić i tu zjeść - dodaje. Tantiemy za mowę żony Dobrami chronionymi są nazwa miasta, jego herb i logo. Prezydent Krakowa i rada miasta mogą udzielać zezwoleń na wykorzystywanie tych znaków. Satyryk Marcin Daniec w żartach stwierdza, że zastrzeżone mogłoby być także charakterystyczne słownictwo krakowskie. - Krakowowi należą się tantiemy za zdanie "Chodźże tutaj". "Dejże spokój" też trzeba zgłosić w urzędzie patentowym. Moja małżonka z Kujaw teraz bezpłatnie mówi po krakowsku, bo sprawy nie załatwiono - rzuca Daniec. Łukasz Chmielowski redakcja.krakow@echomiasta.pl A według Was, co jeszcze powinno się opatentować? Zapraszamy do dyskusji.