Chłopiec w nocy z soboty na niedzielę wyszedł z domu i przez kilka godzin przebywał na zewnątrz. Kiedy go znaleziono, temperatura jego ciała wynosiła zaledwie 12 stopni. - Na razie trudno powiedzieć cokolwiek na temat stanu chłopca - mówi profesor Janusz Skalski kardiochirurg ze szpitala dziecięcego. Jak dodał, można liczyć na to, że jego narządy wewnętrzne przetrwały, jednak na niekorzyść działał długi czas przebywania dziecka na mrozie. - Chłopiec był pod opieką babci. Policja ustala w jakich okolicznościach wyszedł z domu - mówi Katarzyna Padło z małopolskiej policji. Przeprowadzono rutynowe badania trzeźwości, jednak okazało się, że opiekunka nie piła alkoholu. Chłopca znaleziono około 600 metrów od domu.