Sprawa dotyczy wypowiedzi Ziobry na konferencji prasowej tuż po zatrzymaniu G., "że już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie". Jak podano w pozwie, kardiochirurg domaga się opublikowania w "Dzienniku", "Gazecie Wyborczej", "Fakcie" i "Super Expressie" przeprosin, iż Zbigniew Ziobro przeprasza dr. Mirosława G. (w pozwie pełne nazwisko - przyp. red.) za naruszenie wobec niego zasady domniemania niewinności poprzez wypowiedzenie pod jego adresem słów "nikogo już ten pan nie pozbawi życia". Do pozwu załączono kilkadziesiąt stron załączników oraz płyty CD jako materiał dowodowy. Powód wystąpił także z wnioskiem o zwolnienie z kosztów postępowania. - Sąd niebawem rozpatrzy ten wniosek - powiedział sędzia Żurek. Pozew skierowano do krakowskiego sądu ze względu na miejsce zamieszkania pozwanego, czyli Zbigniewa Ziobry. Mirosław G. został zatrzymany 12 lutego w szpitalu MSWiA w Warszawie. Jest podejrzany o zabójstwo pacjenta, mobbing, znęcanie się nad osobą najbliższą; przedstawiono mu też 45 zarzutów korupcyjnych opiewających na kwotę ok. 50 tys. zł. Zatrzymanie lekarza było filmowane i pokazane potem w stacjach telewizyjnych, po emisji na wspólnej konferencji prasowej Ziobry i szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Ich wypowiedzi wywołały potem publiczną dyskusję o "teatralizacji" czynności procesowych i wykorzystywaniu ich w propagandowych celach. Mirosław G. został zwolniony z aresztu po czterech miesiącach. Sąd Apelacyjny w Warszawie podtrzymał decyzję sądu I instancji, który wyznaczył kaucję w wysokości 350 tys. zł i zezwolił, by doktor po jej wpłaceniu wyszedł na wolność. Uznał, że mimo pięciu miesięcy śledztwa nie wykazano, by zachodziło "duże prawdopodobieństwo", iż G. umyślnie zabił pacjenta. Szpital MSWiA zwolnił jednak dr. G. z pracy, a stanowisko ordynatora oddziału kardiochirurgii pod koniec marca objął dr hab. Mirosław Mussur. Dyskusje wywołały też informacje "Gazety Wyborczej", że CBA miało nadać sprawie doktora G. kryptonim "Mengele". To nazwisko hitlerowskiego lekarza z obozu Auschwitz-Birkenau, który dopuszczał się bestialskich eksperymentów na więźniach. Przedstawiciele władz ocenili kryptonim jako moralnie naganny, zaś CBA oświadczyło, że nie było ich celem piętnowanie nikogo, a jedynie wewnętrzna identyfikacja jednego z wątków prowadzonej sprawy. Kryptonim "Mengele" nie dotyczył konkretnej osoby ani całej sprawy zatrzymania kardiochirurga Mirosława G., lecz jednego z wątków postępowania - tłumaczył 1 czerwca w Senacie szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusz Kamiński.