Mogą więc to, czego nie wolno radnym miejskim. Radny Krakowa nie może być jednocześnie pracownikiem urzędu miasta, musi składać co roku oświadczenie majątkowe i nie wolno mu prowadzić działalności gospodarczej z wykorzystaniem mienia gminy, czyli np. projektować remontów ulic finansowanych z budżetu gminy. Wszystko to mogą robić radni w dzielnicach i nikt od nich nie wymaga upubliczniania swojego majątku. - W poprzedniej kadencji zdarzały się przypadki, że radny dzielnicy wnioskował o remont jakiejś ulicy, a potem okazywało się, że wykonywała go firma, która należy do niego, żony lub brata - mówi Krzysztof Sułowski, były przewodniczący Dzielnicy Podgórze Duchackie. Arkadiusz Puszkarz, szef "ósemki", jest pracownikiem jednego z wydziałów Urzędu Miasta. Gdyby był radny miejskim, nie mógłby łączyć tych funkcji. - Nie widzę w tym konfliktu interesów - powiedział przewodniczący Puszkarz. Inni jednak widzą. - Często jest tak, że radny powinien występować przeciwko dyrektorowi wydziału w imieniu swoich mieszkańców. Jeśli jest jednak pracownikiem tego dyrektora to boi się o swoją posadę - mówi radny Dariusz Olszówka (niezrzeszony). Prawo nie uwzględnia także wszystkich sytuacji korupcjogennych radnych miejskich. Nie wolno im prowadzić działalności gospodarczej z wykorzystaniem mienia gminy, czyli np. prowadzić sklepu w lokalu komunalnym. Nie ma zakazu posiadania akcji czy pracowania w przedsiębiorstwach, które startują w przetargach gminnych. - To jest luka prawna - mówi Krzysztof Sułowski. Józef Pilch, radny PiS, jest dyrektorem w firmie Chemobudowa, która wygrywa przetargi na inwestycje miejskie. Wybudowała m.in. centrum sportu w Nowej Hucie przy ul. Ptaszyckiego oraz basen na Kurdwanowie. Radny jednak nie łamie prawa, choć wiele osób ma zastrzeżenia do etyczności takiego postępowania. - Ja nie jestem prezesem tylko dyrektorem który nie zajmuje się przetargami, ani budownictwem - broni się radny Pilch. Wątpliwości dotyczyły także radnego PiS Mirosława Gilarskiego, kiedy był dyrektorem w PKP a jednocześnie radny miejskim. - W komisjach zajmowaliśmy się sprawami wymiany gruntów pomiędzy gminą a PKP. Radny Gilarski nie bardzo wtedy wiedział, czy reprezentuje interesy gminy, czy swojego pracodawcy - mówi jeden z radnych. Przeciwko takiej interpretacji protestuje radny Gilarski. - Po pierwsze, byłem zatrudniony przez centralny, warszawski oddział zajmującym się inwestycjami na Euro 2012. Nie brałem udziału w posiedzeniach komisji na temat wymiany działek pomiędzy gminą a PKP - mówi radny. Pod koniec ubiegłego roku kilku radnych niezrzeszonych przygotowało rezolucję do posłów i senatorów o objęcie przepisami antykorupcyjnymi przewodniczących dzielnic. Chcą także, aby w ustawie o samorządzie pojawił się zapis, że firmy, w których radni lub ich małżonkowie są właścicielami lub mają akcje, nie mogą dostawać pieniędzy z budżetu gminy. AM amaj@dziennik.krakow.pl