"Mężczyzna został zwolniony po przedstawieniu zarzutu" - poinformował w piątek rzecznik małopolskiej policji Sebastian Gleń. "Mężczyzna wyjaśnił, że nie znał polskich przepisów, widział inne osoby korzystające z dronów, a do upadku jego drona przyczynił się wiatr" - mówił Gleń. Dodał, że to zdarzenie powinno być przestrogą, bo zawsze musimy liczyć się z tym, że stracimy łączność z dronem, wyczerpie się jego zasilanie lub podmuch wiatru spowoduje, że urządzenie spadnie lub w coś uderzy. "Dlatego zawsze należy stosować bezpieczną odległość od budynków i osób" - powiedział rzecznik policji. 1 stycznia 24-latek, który przyjechał do Krakowa w celach turystycznych, robił zdjęcia krakowskich zabytków, używając drona wyposażonego w kamerę. Gdy na Rynku Głównym stracił panowanie nad urządzeniem i spadło ono na dach bazyliki Mariackiej, zawiadomił policję. W ściągnięciu drona pomogli strażacy. Sprawa ta zostanie przekazana prokuraturze, która zdecyduje o dalszym toku postępowania. Zgodnie z art. 212 ustawy prawo lotnicze, kto wykonując lot przy użyciu statku powietrznego narusza przepisy dotyczące ruchu lotniczego obowiązujące w obszarze, w którym lot się odbywa, podlega karze do pięciu lat pozbawienia wolności. Jednak ze względu na okoliczności zdarzenia, do którego doszło w Krakowie, może zapaść decyzja o warunkowym umorzeniu postępowania.