Uczestnicy manifestacji skandowali: "Miejsce dzieci jest w rodzinie", "Mama, tata to jest siła", "Razem z dziećmi szczęśliwa rodzina". Organizatorzy marszu podkreślali, że chcą się skoncentrować na problemach, które nie mają "barw partyjnych ani wyznaniowych", apelowali, by nie wznosić politycznych okrzyków. - Chcemy wskazać problem i okazać wsparcie rodzinie Bajkowskich, ale nie tylko im. Chcemy pokazać, że ich los obchodzi całkiem dużą grupę społeczeństwa i wierzymy, że takimi inicjatywami możemy coś zmienić - powiedział jeden z organizatorów demonstracji Grzegorz Mika. - Środki, które zostały zastosowane wobec rodziny Bajkowskich, naszym zdaniem są niewspółmierne do sytuacji. Doszło do zwalczania rzekomej przemocy przemocą większą niż zarzucono tej rodzinie - dodał Mika. - Problem jest bardziej uniwersalny. Urzędnicy próbują się zajmować wszystkim, a niczym nie zajmują się dobrze. Zasadą jest, że dzieci powinny być w rodzinie, od tego powinny zachodzić wyjątki i to rzadko - mówił wspierający akcję Tomasz Korpusiński. - Rodzinie Bajkowskich stała się krzywda. Znamy ich, to zupełnie normalna rodzina, z zasadami, głęboko wierząca, gdzie tata jest autorytetem, a matka poświęca czas dzieciom. Jeśli tam działo się coś złego, dlaczego psycholog przez dwa lat tego nie zgłosił, tylko wtedy, gdy rodzina chciała zrezygnować z terapii? Psycholog jest od pomagania rodzinie, bo dzieci są szczęśliwe w rodzinie - uważa Iga Stolar-Łypczak z Klubu dla Mam "Karmelowe dzieci". Marsz przeszedł z pl. Jana Nowaka Jeziorańskiego na Rynek Główny, gdzie odczytana została lista postulatów, które mają być przekazane władzom. Organizatorzy marszu domagają się m.in., by nie odbierać dzieci rodzinom, w których nie ma przemocy i alkoholizmu, by sądy nie stosowały środków drastycznych i nieadekwatnych do sytuacji, by odbieranie praw rodzicielskich było ostatecznością, gdy inne próby pomocy zawiodą. Dzieci Bajkowskich 13-letnie bliźniaki i 10-latek zostali zabrani ze szkoły 6 marca i przewiezieni do domu dziecka. W najbliższą środę krakowski sąd ma ocenić, czy natychmiastowe odebranie dzieci rodzinie Bajkowskich było słuszne. Takie postanowienie krakowski sąd wydał 30 stycznia. Jak pisała "Rzeczpospolita", sąd został zawiadomiony o sytuacji rodziny przez krakowski instytutu psychologii w miesiąc po przerwaniu przez rodziców ponadrocznej terapii, na którą sami się zgłosili. Według gazety, mimo opinii ze szkoły, że dzieci dobrze się uczą, są zadbane i nic nie wskazuje na to, że w rodzinie jest przemoc, sąd zlecił badanie rodziny przez Rodzinny Ośrodek Diagnostyczno-Konsultacyjny. Ten ostatecznie uznał, że "rodzice nie zabezpieczają potrzeb psychicznych dzieci"; ojciec ma być dominujący i "górujący nad synami", a w rodzinie "zaburzone są więzi emocjonalne". Po publikacjach w mediach sprawą zainteresował się minister sprawiedliwości Jarosław Gowin oraz rzecznik praw dziecka.