Dodatkowo sąd obciążył oskarżonego grzywną w wysokości 2 tys. zł, nakazał mu zwrot zrabowanych pieniędzy w wysokości ponad 70 tys. zł i zapłatę 3 tys. zł nawiązki zakładniczce. Wyrok nie jest prawomocny. Seria napadów rozpoczęła się 25 stycznia 2011 roku. Tego dnia napastnik usiłował zrabować pieniądze z banku przy ul. Miłkowskiego. Pracownica, do której podszedł i groził przedmiotem przypominającym broń, uciekła i wraz inną osobą zamknęła się w jednym z pomieszczeń banku. Zdezorientowany tym zachowaniem Marcin F. wyszedł bez pieniędzy. Kolejnych napadów dokonał w kwietniu, czerwcu, listopadzie i w marcu 2012 r. na placówki bankowe przy ul. Kobierzyńskiej i Miłkowskiego. Zrabował łącznie ok. 75 tys. zł. Zawsze był w czapce lub kapturze, ciemnych okularach; posługiwał się atrapą broni. W lipcu ubiegłego roku przy ul. Gronowskiej pracownica banku odmówiła wydania mu pieniędzy i włączyła alarm. Inna pracownica, do której zwrócił się o wydanie pieniędzy, grożąc atrapą broni - oświadczyła, że nie ma pieniędzy i Marcin F. pospiesznie opuścił bank. Podczas napadu dokonanego we wrześniu ub. roku przy ul. Fortecznej Marcin F. zrabował ok. 2,8 tys. zł w bilonie i domagał się kolejnych pieniędzy, ale kasjer zaczął symulować atak serca. W tym czasie pod bank podjechał samochód ochrony. Marcin F. szukał najpierw wyjścia na zapleczu, następnie wziął zakładniczkę, przyłożył jej nóż myśliwski do szyi i wyszedł na zewnątrz. Na widok policyjnego radiowozu, który nadjechał, odepchnął zakładniczkę i zaczął uciekać. Wtedy został zatrzymany. Oprócz napadów, odpowie za wzięcia zakładnika i podrobienie dyplomu jednej z wyższych uczelni w Krakowie. Dyplom podrobił, by okazać go rodzicom i zatuszować fakt skreślenia go z listy studentów uczelni. Jak informowała prokuratura, w śledztwie mężczyzna przyznał się do winy. Tłumaczył się, że był zadłużony, bez pracy, i pieniędzy potrzebował do spłaty kredytu. Jako były pracownik banku znał funkcjonowanie takich placówek i miejsca przechowania pieniędzy. Prokurator domagał się dla oskarżonego łącznej kary 7 lat pozbawienia wolności i 10 tys. zł grzywny. Obrońca wskazywał na okoliczności łagodzące, m.in. fakt, że oskarżony przyznał się do winy, złożył obszerne wyjaśnienia oraz wyraził żal i skruchę. W ostatnim słowie w emocjonalnych słowach Marcin F. przepraszał rodziców, że subiektywne i wyolbrzymione przekonania skłoniły go wówczas do przestępstwa. Przepraszał również zakładniczkę. Jego przeprosiny zostały przyjęte. Pracownicy banków opowiadali o strachu, który towarzyszy im ilekroć do banku wejdzie klient w czapce i słonecznych okularach. Wyrok nie jest prawomocny. hp/ wos/ bno/ 16:34 13/05/20