Do zajścia, która stało się podstawą procesu, doszło w lutym 2007 roku. 58-letnia mieszkanka Krakowa zadzwoniła do lekarza, który zajmował się detoksykacją poalkoholową. Anestezjolog przyjechał do mieszkania w Nowej Hucie, zrobił pacjentce zastrzyk usypiający, po którym straciła przytomność. Potem kobietę wykorzystał seksualnie - relacjonuje przebieg wydarzeń gazeta. Występek lekarza mógł zostać przez nikogo nieodkryty, ale na szczęście do mieszkania pacjentki wkroczył z nieoczekiwaną wizytą jej syn. To właśnie on zobaczył nieprzytomną, półnagą matkę i pochylającego się nad nią mężczyznę, który usiłował zapiąć spodnie. Do mieszkania wkroczył syn Ostatecznie sprawa trafiła do prokuratury, a medyk został oskarżony o podstępne zgwałcenie nieprzytomnej pacjentki. Wystarczających podstaw do oskarżenia lekarza o narażenie pacjentki na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia nie znaleziono, biegli uznali jednak, że zaaplikowanie pacjentce znajdującej się pod wpływem alkoholu leków psychoaktywnych poza szpitalem było błędem. Mimo że badania genetyczne nie wykluczyły, że mogło dojść do gwałtu, anestezjolog do winy się nie przyznał. Dowodem były też zeznania syna pacjentki. 50 tys. zł za seksualne molestowanie Ostatecznie medyk został uznany winnym wykorzystania seksualnego bezbronnej pacjentki, za co wymierzono mu karę 2,5 roku więzienia. Po wniesionej apelacji wykonanie kary więzienia zawieszono mu na dwa lata. W 2010 roku pokrzywdzona złożyła w sądzie pozew przeciwko lekarzowi i zażądała rekompensaty finansowej za doznane krzywdy i "trwały uraz psychiczny". Domagała się 100 tys. zł, teraz już wiadomo, że na mocy zawartej ugody dostanie 50 tys. złotych.