- Nagroda nie została na razie wypłacona - powiedział we wtorek rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak. - Chcemy, żeby te pieniądze wpłynęły do policji i tylko policja będzie wiedziała, kto otrzyma tę nagrodę - mówi komendant główny małopolskiej policji Andrzej Matejuk. Posłuchaj: Małopolski komendant policji ufundował nagrodę w wysokości 5 tys. zł. Z kolei 100 tys. zł wyasygnował dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w imieniu ministra kultury, a 10 tys. zł przeznaczyła prywatna firma ochroniarska. Policja otrzymała ok. 100 telefonów z informacjami na temat kradzieży. Wśród dzwoniących były osoby z zagranicy, także ze Szwecji, w tym obywatel szwedzki podejrzewany o zlecenie kradzieży. Według śledczych, te informacje nie miały jednak istotniejszego znaczenia dla zatrzymania sprawców. Jak podało we wtorek radio RMF FM, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego ma problem z wypłatą nagrody. Resort musi mieć dane osób, którym te pieniądze się należą, z kolei tym osobom zależy na anonimowości. Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski powiedział, że policja czeka na opinię prawną, która rozstrzygnie, czy istnieje możliwość, by ufundowana przez ministra kultury nagroda mogła zostać wypłacona za pośrednictwem KGP. Pozwoliłoby to na zachowanie anonimowości wyróżnionych osób. Komentując sprawę minister kultury Bogdan Zdrojewski powiedział we wtorek, że chciałby, aby to właśnie policja była "instytucją, która wskazuje i dokonuje podziału środków finansowych". - Policja posiada taką wiedzę, która gwarantuje, iż nagroda trafi do właściwych osób. Nie stwarzam żadnych ograniczeń policji. Może podzielić tę nagrodę na dwie, na trzy, na pięć (części - red.). Może przekazać ją jednej osobie. Bardzo zależy mi na tym, aby uczyniła to policja, bo ona posiada wiedzę kto zasłużył na tę nagrodę (...). Nie wykluczam (...), że nagrodę w części odbiorą np. sami policjanci. Ale muszę mieć rzetelną informację od policji, kto tak naprawdę na tę nagrodę zasłużył - mówił Zdrojewski. Tablica z historycznym napisem "Arbeit macht frei" znad bramy b. niemieckiego obozu została skradziona 18 grudnia nad ranem. Napis odnaleziono późnym wieczorem 20 grudnia we wsi Czernikowo koło Torunia. Przestępcy rozcięli go na trzy części w Oświęcimiu przed włożeniem do samochodu. O udział w kradzieży podejrzanych jest pięciu Polaków. Z ustaleń prokuratury wynika, że działali na zlecenie pośrednika ze Szwecji.