Na parterze biurowca Nowego Herbewa stanęło pięć manekinów, które zamiast garsonek i marynarek charakterystycznych dla służbowego ubioru miały na sobie sztywne płachty szarego papieru. Między zwojami apaszek i pod krawatami ukryte były krzyżyki. - Pracownicy korporacji często są traktowani i sami czują się jak trybiki w maszynie, ten happening ma przypomnieć, że w firmach są ludzie, którzy mają swoje sumienie, wrażliwość i emocje. Wielu z nich to osoby wierzące, mają krzyżyki czy różaniec w torebce - mówił dziennikarzom ks. Jacek Stryczek. Duchowny podkreślił, że nie zamierzał przychodzić do biurowca z krzyżem w ręku. - Nie chodziło o manifestowanie wiary i narzucanie jakichś rozwiązań. Chciałem tylko zaznaczyć, że widzę w pracownikach korporacji prawdziwych ludzi - dodał. Tekst rozważań do korporacyjnej drogi krzyżowej został umieszczony w Internecie. Znalazły się w nim pytania m. in. o reguły obowiązujące w korporacjach, porażki i sukcesy w biznesie, o przyjaźń i okazywanie uczuć wobec cierpiących i przegranych, o jakość pracy i sens robienia kariery. We wstępie do drogi krzyżowej ksiądz pisze: "Jezus nie urodził się i nie działał na małej wyspie, otoczony jedynie rodziną. Żył i umarł w świecie, który pod wieloma względami był podobny do naszego: struktury społeczne, stereotypy, myślenie korporacyjne. Denerwował innych ludzi właśnie dlatego, że naruszał zastany przez siebie system. Inaczej myślał. Zupełnie inaczej się zachowywał. Ale za to żył prawdziwie. W świecie ograniczeń też można być człowiekiem".