To właśnie w nim mieszczą się gabinety najważniejszych urzędników, tam obraduje rada miasta. Za kilka miesięcy przy wejściu do Pałacu Wielopolskich pojawi się bramka kontrolna, którą będzie mógł pokonać jedynie posiadacz specjalnej karty - informuje Polska Gazeta Krakowska. Żaden inny urząd miasta w Polsce nie jest chroniony w ten sposób. Podobne zabezpieczenia stosowane są jedynie w Kancelarii Premiera i siedzibach ministerstw. - Pomysł krakowskich urzędników jest skandaliczny. Brutalnie łamie reguły społeczne - nie ma wątpliwości psycholog społeczny, prof. Zbigniew Nęcki. System zabezpieczeń ma kosztować 250 tys. zł. Przetarg na jego wykonanie zostanie ogłoszony w marcu. - To rażący przykład marnowania publicznych pieniędzy. W magistracie funkcjonuje już system monitoringu. Po co kolejne zabezpieczenia? Czyżby prezydent obawiał się kontaktów z mieszkańcami? - dziwi się radny Bartłomiej Kocurek (PO). Filip Szatanik z biura prasowego Urzędu Miasta tłumaczy, że prezydent nie obawia się mieszkańców. Mało tego: jest pierwszym prezydentem Krakowa, który przyjmuje krakowian w swoim gabinecie. - Dzięki bramce przy wejściu będzie można rejestrować wchodzących i liczyć czas pracy urzędników, którzy zostaną wyposażeni w specjalne karty chipowe - przekonuje. Identyfikatory otrzymają też radni. A co z mieszkańcami, którzy będą chcieli spotkać się z urzędnikiem lub przyglądać się obradom rady miasta? - Rozważamy możliwość wręczania jednorazowych kart, które będą odbierane przy wyjściu. Poza tym dziennik podawczy, z którego korzysta najwięcej interesantów, nie będzie zabezpieczony bramką - mówi Szatanik. Według niego dodatkowe zabezpieczenie jest potrzebne, bo w listopadzie ubiegłego roku fałszywy alarm bombowy zmusił urzędników do przerwania sesji i ewakuacji budynku. Urzędy w innych dużych miastach świetnie radzą sobie jednak bez bramek. Obywa się bez nich magistrat Warszawy, mimo że w ubiegłej kadencji do siedziby prezydenta stolicy wdarł się osobnik z nożem za pazuchą. - Prezydent ma gabinet na parterze. W razie zagrożenia wszystko w rękach sekretarek - żartuje Tomasz Andryszczyk, rzecznik warszawskiego magistratu. - Nigdy nie myśleliśmy o instalowaniu dodatkowych barier. Urząd powinien być jak najbardziej dostępny - przekonuje już całkiem serio. Nad bezpieczeństwem warszawskich urzęd-ników czuwa firma ochroniarska i strażnicy miejscy. Bramek nie ma też w Łodzi, Wrocławiu i w Poznaniu. W stolicy Wielkopolski gabinet prezydenta znajduje się na ogólnodostępnym, pierwszym piętrze. Natomiast w Krakowie już teraz, żeby dostać się na korytarz prowadzący do biura prezydenta, trzeba mieć identyfikator. - Po zainstalowaniu bramek gabinet prezydenta będzie jak twierdza - ironizuje Kocurek. Przewodnicząca rady miasta Małgorzata Radwan-Ballada (PO) przyznaje, że bramka może stanowić utrudnienia dla osób korzystających z urzędu. - Jednak na decyzji zaważyły względy bezpieczeństwa. Trudno dyskutować z tym argumentem - mówi. - Bzdura - oburza się psycholog społeczny, prof. Zbigniew Nęcki. - Jakoś nie słyszałem, żeby krakowski magistrat szturmowali zamachowcy-samobójcy obwieszeni laskami dynamitu. W urzędzie powinno się witać mieszkańców chlebem i solą, a nie tworzyć zasieki broniące do niego wstępu. Każda bariera wywołuje negatywny efekt psychologiczny. Według niego krakowski urząd zamyka się na ludzi, którzy opłacają jego funkcjonowanie. - Prezydent pokazuje, jak bardzo nie ufa krakowianom. Autor idei instalowania bramek musi być bardzo podejrzliwym człowiekiem. Być może cierpi z powodu stanów lękowych - dodaje prof. Nęcki. W biurze prasowym magistratu nie udało nam się dowiedzieć, kto wpadł na pomysł budowy systemu dodatkowych zabezpieczeń. - To inicjatywa urzędu, podchwycona przez radę - ucina Szatanik. Nie jest wykluczone, że bramki w magistracie będą także wyposażone w wykrywacze metalu.