Przyjęcie dokumentu może dziwić o tyle, że na poprzedniej sesji podobny projekt uchwały zaproponowany przez burmistrza miasta skrytykowano i odrzucono. Burmistrz skomentował to krótko: "Jędrek ochrzanił przewodniczącego, Waldek innego radnego, a Adam dorzucił swoje i dało się" - mówił na sesji, a nikt na sali nie miał wątpliwości, że chodzi o imiona znanych zakopiańskich biznesmenów. Z zakopiańskiej uchwały sprzed roku śmiała się cała Polska. Radni górskiego kurortu, który żyje z turystów i powinien zapewnić im jak najlepszą atmosferę wypoczynku, ustalili niezwykle restrykcyjne przepisy, które mogły doprowadzić do likwidacji wielu znanych restauracji. Alkoholu nie można było sprzedawać w odległości mniejszej, niż sto metrów od granic posesji kościołów, szkół, placówek wychowawczych, szpitali i dworców. Przy czym okazało się, że za dworce uważa się także stacje wyciągów narciarskich. Oznaczało to, że przy wyciągach nie można by nawet napić się grzańca czy herbaty góralskiej. Burmistrz Janusz Majcher próbował uchwałę zmienić. Ale wtedy usłyszał, że walczy o własny interes, a dokładnie o to, by można było sprzedawać alkohol w lokalu należącym do jego rodziny. W efekcie rada odrzuciła ten projekt jednym głosem. Wówczas zbuntowali się zakopiańscy przedsiębiorcy. Ich apele najwyraźniej przyniosły rezultat, bo na czwartkową sesję rady miasta przygotowano aż trzy projekty uchwał. Pierwszy referował osobiście przewodniczący rady miasta. Projekt mówił już tylko o zakazie sprzedaży alkoholu sto metrów od wejścia do kościołów. Ustawa przeszła niemal jednogłośnie. Przeciwko opowiedział się tylko jeden radny. Po głosowaniu wiceburmistrz Zakopanego Wojciech Solik nie krył satysfakcji. Wreszcie nie będą się z nas śmiali - konkludował burmistrz. Posłuchaj relacji reportera radia RMF FM Macieja Pałahickiego: W jego opinii to nie przypadek, że projekt tak szybko ponownie trafił pod obrady. Mimo, że na poprzedniej sesji radni opozycji grzmieli, że jest wiele znacznie ważniejszych spraw w mieście, sami przygotowali projekt nowej uchwały. Mówili przy tym o "głosie ludu". Wiceburmistrz jest przekonany, że ów "głos ludu" musiał być donośny. Posłuchaj relacji reportera radia RMF FM Macieja Pałahickiego: Koniec końców okazało się, że o ile alkohol może skłócić radnych, to interes (oczywiście wspólny) szybko też doprowadza do zgody.