Na szczęście jeszcze się nie spóźniliśmy - mówi kierownik centrum powiadamiania ratunkowego Tomasz Wróblewski. - Ale korki znacznie wydłużyły czas dojazdu do pacjenta. W tłoku na ratunek Najgorzej jest przejechać karetce rozkopanymi ulicami z separatorami. - Poważne problemy są na Konopnickiej. Z jednego pasa ruchu zrobiono dwa, ograniczone wykopami. Jeśli karetka musi tamtędy przejechać, to zdarza się, że kierowcy nawet nie mają gdzie uciec, żeby ją przepuścić. Poważne problemy z przejazdem są na ulicy Kopernika i wyjeździe z ul. Łazarza do Grzegórzeckiej. Krakowscy kierowcy, niejednokrotnie zdesperowani ciągłymi korkami, decydują się wykorzystać przejazd karetki do własnych celów. Niektórzy ścigają się z karetką, jadąc korytarzem, jaki pozostali kierowcy przygotowali pojazdowi uprzywilejowanemu. Inni wciskają się za karetkę. - Takie zachowanie może słono kosztować. Co najmniej kilkaset złotych Jeśli kierowca będzie zachowywał się brawurowo i stworzy zagrożenie, policjant ma prawo nałożyć mandat podwyższony, zsumować punkty karne, a nawet odebrać kierowcy prawo jazdy - wyjaśnia Krzysztof Dymura z małopolskiej drogówki. - Na szczęście mamy bardzo doświadczonych kierowców. Słuchamy informacji radiowych i staramy się omijać najbardziej zatłoczone trasy - mówi Tomasz Wróblewski. Dodaje, że sytuację mogłyby poprawić wspólne łącza dla wszystkich służb ratunkowych, jednak w tej chwili są one jedynie marzeniem. Dwa auta do jednego pożaru Korki są poważnym utrudnieniem dla dużych aut straży pożarnej. Przejazd tego typu samochodów jest trudniejszy niż innych pojazdów ratunkowych. - Ponieważ mamy trochę jednostek, staramy się wysyłać tę znajdującą się najbliżej. Czasem, kiedy jeden z wozów może mieć utrudniony dostęp do zdarzenia, wysyłamy dwa auta naraz. Na szczęście nie mamy jeszcze konkretnych przykładów nie dojechania na czas do zdarzenia - mówi Andrzej Siekanka, rzecznik Krakowskiej Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej. Rzecznik przyznaje, że czasem czas dojazdu wydłuża się dwukrotnie, kiedyś trwał średnio trzy minuty, teraz siedem. Wszystko stoi Mieszkańcy z budynku przy ul. Grzegórzeckiej 67 spędzili kilka dni z pryzmą starych mebli i złomu na podwórku. Wystawili tzw. odpady nietypowe, bo śmieciarze wyznaczyli termin. Ekipa nie mogła dojechać i zabrać. Jak informowała administracja, korki uliczne powodowały opóźnienie. Wiceprezes Tadeusz Król z krakowskiego Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania mówi: Korki sprawiają, że nasze samochody często stoją. Praca zajmuje więcej czasu.