Wniosek o ich wciągnięcie na listę złożyła w Małopolskim Urzędzie Marszałkowskim Tatrzańsko-Beskidzka Spółdzielnia "Gazdowie", utworzona przez górali z Podhala, Beskidu Sądeckiego, Śląskiego i Żywieckiego oraz Pienin - dowiedziała się "Polska Gazeta Krakowska". Sery gazdowskie w całości są wytwarzane z mleka krowiego. W przeszłości robiono je tylko w okresie jesienno-zimowym, kiedy nie doiło się owiec. Wędzono je nie w pasterskich szałasach, a w przydomowych wędzarniach. Górale bardzo często sprzedawali je jako oscypki, czyli sery owcze. Nabierali w ten sposób niedouczonych ceprów. Jednak w lutym tego roku oscypek otrzymał unijny certyfikat, co oznacza, że musi być wytwarzany z mleka owczego według ściśle określonej procedury. To sprawiło, że oscypki zimą zniknęły z targowisk, a pojawiły się na nich sery krowie. I dlatego górale wzięli się za ich promocję. - O oscypku słyszał każdy w Polsce, a o karze starosty czy gołce na pewno nie - mówi Kazimierz Furczoń, prezes spółdzielni "Gazdowie". - Wielu z nas nie tylko hoduje owce, lecz również krowy. Chcemy uporządkować rynek serów wytwarzanych z ich mleka i wypromować nowe marki - dodaje. Teraz eksperci mają ocenić m.in. tradycyjność wytwarzania produktu. Jeżeli ocena będzie pozytywna, wniosek trafi do ministerstwa rolnictwa i sery zostaną wpisane na listę produktów tradycyjnych. Dzięki temu kara i gołka zyskają szansę na ogólnopolską promocję, a górale nie będą musieli spełniać rygorystycznych warunków sanitarnych obowiązujących podczas produkcji zwykłych serów. Unikną kary sanepidu nawet wówczas, gdy podczas wyrabiania gołki w bacówce zaczerpną wody z pobliskiego potoku. Górale nie mają planów opatentowania serów gazdowskich w Unii Europejskiej. Na razie prawnie chronione na obszarze całej Wspólnoty są oscypek i bryndza.