Jeszcze kilka dni temu kosztowały od złotówki w tunelu pod dworcem PKP do 1,20 zł w samym Rynku. Dziś trzeba szukać po kieszeniach 1,30 zł i 1,40 zł. Piekarze zamiast uspokajać, mówią wprost, że to dopiero początek podwyżek. Do końca tego roku mają kosztować 1,50 zł - pisze Polska Gazeta Krakowska. Pani Danuta, która codziennie o godz. 5 rano wystawia wózek z preclami przy ulicy Grzegórzeckiej, przyzwyczajała się do nowych cen aż dwa dni. - Wydawałam klientom resztę, jakby bajgle kosztowały 1,20 zł - opowiada. - A tymczasem cenę przekleiłam na 1,30 zł. No i muszę teraz dołożyć do tego interesu - macha ręką. Podobnie jest w wielu punktach Krakowa: na ulicy Starowiślnej, pod Pocztą Główną, przy Galerii Krakowskiej, wzdłuż Rynku. Cena obwarzanka w tych miejscach wynosi 1,30 zł Najbardziej zrozpaczeni są jednak krakowscy żacy, bo była to dla nich zwykle tania przegryzka. Jeszcze przed południem zjedli pod teatrem Bagatela precla za złotówkę, a po południu musieli poszukać dodatkowo 20 groszy. Ania Korzuchowska z Uniwersytetu Jagiellońskiego przelicza drobniaki i wie, że kupując codziennie po nowej cenie precla - wyda tygodniowo aż o złotówkę więcej. - A to jeszcze jeden precel - szacuje Ania. Piekarze są nieugięci i mają same złe wieści dla miłośników precli. Kazimierz Czekaj, jeden z największych krakowskich producentów obwarzanków, tłumaczy, że mąka, cukier i tłuszcze zdrożały o 50 proc, prąd i gaz o 22 proc. - To proste, że przyszedł też czas na obwarzanki - rozkłada ręce. Na szczęście nie wszyscy producenci jednocześnie wprowadzili podwyżki. Franciszek Szubert, który dziennie produkuje kilka tysięcy obwarzanków, na razie utrzymuje stare ceny. Ale nie wyklucza, że w punktach ulokowanych w ścisłym centrum ceny pójdą w górę. - W Rynku precle zawsze są droższe niż w innych częściach miasta - zauważa Szubert. - I zawsze najlepiej schodzą. Dla nas - piekarzy to żadna podwyżka, tylko wyrównanie kosztów. Najmniej narzekają turyści, którzy porównania nie mają, a precle traktują jak obowiązkową pamiątkę z wycieczki. Pani Teresa, która sprzedaje je pod teatrem"Bagatela" mało nie zemdlała, gdy turysta z USA zamówił sobie...60 sztuk. - Trochę martwił się, czy wpuszczą go z taką ilością do samolotu, ale nie mógł się oprzeć - śmieje się pani Teresa.