"Według mnie kierowca bordowego bolidu mentalnie zatrzymał się w przedszkolu, nie dorósł do swojego wieku i trzeba tylko liczyć na szczęście, bo na policję raczej nie ma co" - to jeden z wielu komentarzy, jakie można przeczytać na forum. Ten akurat dotyczy ruchu w Piekiełku. Jak zauważają jego mieszkańcy, miejscowość ta powoli naprawdę zamienia się w drogowe piekło. Przy bardzo ruchliwej drodze powiatowej mieszka m.in. Zofia Jeż. Wielokrotnie płot wokół jej domu niszczony był przez rozpędzone samochody. - Bywało, że na tej drodze urządzali sobie nielegalne wyścigi samochodów - opowiada Zofia Jeż. - Przyjeżdżali nawet z Krakowa. W nocy ciężko było spać od tego huku. Od pewnego czasu wyścigów już nie ma. Natomiast w ciągu dnia trudno jest przejść na drugą stronę. Sam znak ograniczenia do 60 km nic nie daje. Piraci drogowi rozpędzają się na tym odcinku grubo ponad setkę. Będę robiła wszystko, aby zainteresować tym problemem władze samorządowe. - Samochody łamiące przepisy mają głównie obce rejestracje - mówi Andrzej Czernek z Piekiełka. - Pojawiają się również kierowcy z sąsiednich miejscowości, którzy sądzą, że na naszych drogach są bezkarni. Można zauważyć jakąś dziwną modę na popisy rajdowe. Zaalarmowana policja zapowiada bezwzględne karanie łamiących przepisy. Mieszkańcy apelują o postawienie w najbardziej newralgicznych punktach przenośnych radarów. JABU