Karetka pogotowia ratunkowego nie przyjedzie do pacjentów wielu szpitali psychiatrycznych lub rehabilitacyjnych cierpiących na udar lub zawał serca. Powód? Interpretacja przepisów ustawy o ratownictwie medycznym, którą stosuje Narodowy Fundusz Zdrowia. Dyrektorzy żądają zmian Dyrektorzy szpitali chcą szybkiej zmiany w ustawie, bo teraz na przykład pacjent szpitala psychiatrycznego lub rehabilitacyjnego w przypadku nagłego zagrożenia życia (zawału, udaru) nie może liczyć na pomoc zespołu ratownictwa medycznego. Szpital, w którym przebywa, ma obowiązek zagwarantować mu transport do odpowiedniej placówki. Często jednak w tzw. szpitalach jednoprofilowych jest to niewykonalne lub bardzo opóźnia udzielenie pomocy - czytamy w środowej publikacji "Dziennika Polskiego". Na pomoc może być za późno Dowodem na to, że absurdalne przepisy mogą stanowić realne zagrożenie dla życia pacjentów jest przypadek 50-letniego mężczyzny, pacjenta Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Gnieźnie, który cierpiał na tzw. delirium - ciężki zespół objawów odstawienia alkoholu. Pomimo, że stan chorego był bardzo ciężki, Pogotowie Ratunkowe w Gnieźnie, mimo dzielących ich zaledwie trzech kilometrów od miejsca pobytu pacjenta, odmówiło przyjazdu, zasłaniając się przepisami. Niestety pomoc z innego ośrodka, tym razem prywatnej firmy z Poznania, która miała podpisaną wymaganą umowę ze szpitalem, dotarła zbyt późno. Mężczyzna zmarł. Warto dodać, że karetka prywatnej firmy potrzebowała na dotarcie do chorego... godziny czasu. - To absurd, żeby w stanach zagrożenia życia wzywać karetkę z oddalonego o 50 km Poznania, mając świadomość, że 3 km dalej kilka ambulansów jest gotowych do pracy - argumentuje w rozmowie z dziennikarzami "Dziennika Polskiego" Barbara Trafarska, dyrektor szpitala w Gnieźnie. A co z kwalifikacją pacjenta szpitala psychicznego, który wyskoczy z okna? Czy, leżąc na trawniku, zyska już status pacjenta systemowego, czy też nadal pozostanie pacjentem szpitalnym? - pytają na łamach gazety zdenerwowani lekarze. Absurdalność ustawy poraża Absurdalność obowiązujących przepisów zdaje się przerażać jeszcze bardziej w kontekście wypowiedzi doktora Jarosława Bartkowiaka, dyrektora ds. medycznych Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Andrychowie, który nie posiada własnego zespołu ratownictwa medycznego: - Jedynym rozwiązaniem byłoby wypisanie pacjenta ze szpitala i pozostawienie go samego na ulicy. Wtedy pogotowie ratunkowe ma prawo udzielić mu pomocy. Czy wadliwy przepis doczeka się w końcu nowelizacji? Politycy zapewniają, że dołożą wszelkich starań, żeby nastąpiło to jak najszybciej. A czy tak rzeczywiście się stanie pokaże czas.