W piśmie tym metropolita udzielił duchownemu upomnienia. Kard. Dziwisz napisał, że nie obawia się prawdy - nawet bolesnej - ale za jej odkrywanie i ogłoszenie jest odpowiedzialny sam. Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, były kapelan hutniczej "Solidarności", zwolennik ujawnienia prawdy o współpracownikach SB w Kościele, zapowiadał, że w środę podczas konferencji prasowej omówi wyniki swoich prac badawczych na temat antykościelnej działalności SB w Krakowie w latach 1980-89. Jak mówił z materiałów IPN dowiedział się o istnieniu w Kościele 28 tajnych współpracowników SB, z których siedmiu już nie żyje. Na konferencji ks. Zaleski poinformował jednak dziennikarzy, że otrzymał pismo od metropolity krakowskiego i że nie może dalej prowadzić badań. Ani kuria ani adresat nie upowszechnili treści tego listu. Dzisiaj rzecznik prasowy Archidiecezji Krakowskiej ks. Robert Nęcek wyjaśnił, że w związku z podawaniem opinii publicznej informacji niezgodnych z prawdziwą treścią pisma postanowiono zaprezentować pełną jego wersję. Przeczytaj pełną treść pisma kard. Dziwisza do ks. Isakowicza-Zaleskiego Metropolita krakowski wyraził w liście "ubolewanie i dezaprobatę" wobec działań podejmowanych przez ks. Isakowicza- Zaleskiego w ostatnich tygodniach. W ocenie kard. Dziwisza "rzucanie oskarżeń wobec konkretnych osób tylko w oparciu o pobieżne zaznajomienie się z materiałami, bez wnikliwych studiów historycznych" jest "zachowaniem wysoce nieodpowiedzialnym i krzywdzącym". "Ponieważ bezprawne naruszenie czyjegoś dobrego imienia jest przestępstwem, a Ksiądz zapowiadając ujawnienie nazwisk duchownych podejrzewanych o współpracę z SB znajduje się w bliskiej okazji do jego popełnienia, niniejszym udzielam Księdzu upomnienia kanonicznego, zgodnie z przepisami prawa" - napisał metropolita. Przepisy prawa kanonicznego, na które powołał się w swym liście kard. Dziwisz, głoszą: "Nikomu nie wolno bezprawnie naruszać dobrego imienia, które ktoś posiada, ani też naruszać prawa każdej osoby do ochrony własnej intymności" (Kan. 220); "Kto składa przełożonemu kościelnemu inne oszczercze doniesienie o przestępstwie lub w inny sposób narusza czyjeś dobre imię, może być ukarany sprawiedliwą karą, nie wyłączając cenzury" (Kan 1390 § 2); "Tego, kto znajduje się w bardzo bliskiej okazji popełnienia przestępstwa lub na kogo w wyniku przeprowadzonego dochodzenia pada poważne podejrzenie popełnienia przestępstwa, ordynariusz może osobiście lub przez innego upomnieć" (Kan. 1339 § 1). Metropolita zaapelował też do ks. Isakowicza-Zaleskiego, by bez jego zgody nie podejmował żadnych działań w tej sprawie. "Prawdy się nie obawiam - nawet jeśli miałaby okazać się prawdą bolesną - ale za jej odkrywanie i ogłoszenie jestem odpowiedzialny sam, jako Arcybiskup Krakowski" - napisał kard. Dziwisz. Metropolita przypomniał w piśmie, że nie upoważnił ks. Zaleskiego do zajmowania się sprawą tajnych współpracowników SB w Kościele. Kardynał podkreślił, że to zadanie zlecił "kompetentnym osobom dysponującym historyczną wiedzą i doświadczeniem oraz gwarantującym bezstronne spojrzenie na tak delikatną materię" czyli działającej od lutego tego roku Komisji "Pamięć i Troska". Zdaniem metropolity ks. Zaleski bezpodstawnie publicznie oskarża komisję o bezczynność. Metropolita krakowski wezwał duchownego, by tych, którzy zgłaszają się do niego, a czują się bezpośrednio poszkodowani w wyniku współpracy duchownych z SB, kierował do niego osobiście lub do przewodniczącego Komisji "Pamięć i Troska" bpa Jana Szkodonia. Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski był dziś nieuchwytny - od rana nie było go w podkrakowskich Radwanowicach w Fundacji im. Brata Alberta, której jest prezesem. Nie odpowiadał także jego telefon komórkowy. W środę podczas spotkania z dziennikarzami ksiądz zapewnił, że podporządkuje się decyzji zwierzchników. Zapewnił, że nigdy nie kierował się złymi intencjami, "które mogłyby naruszyć dobre imię Archidiecezji Krakowskiej i kapłanów tej diecezji". Przeprosił, jeżeli ktokolwiek z kapłanów lub wiernych poczuł się dotknięty jego wypowiedziami albo źle odczytał jego intencje.