Okrzyk krewkiego młodzieńca nie był słyszalny wszędzie, ale wystarczająco głośny, by usłyszała go Steczkowska. Zdenerwowana przerwała rozpoczynający się właśnie utwór i publicznie napiętnowała takie zachowanie, prosząc, by szanować się nawzajem. Po kolejnym utworze znów nawiązała do tego incydentu, a potem powrócił on po raz trzeci, gdy na scenie pojawił się burmistrz z kwiatami, a piosenkarka ujawniła, że przeprosił ją za nieprzyjemne zdarzenie. Okazało się jednak, że na koniec koncertu w stronę sceny poleciało jeszcze kilka jajek, choć właściwie niewielu zauważyło kiedy to się stało (pociski nikogo nie trafiły) - ujawnione po zapaleniu świateł ślady na podeście nie pozostawiały jednak wątpliwości w kogo celowano... Warto podkreślić, że był to całkowicie odosobniony przypadek. Publiczność po każdym utworze nagradzała artystkę brawami, a najwierniejsi fani śpiewali z nią poszczególne utwory.