Wniosek, by dzieci na czas postępowania wróciły do domu, złożyli rodzice. Sąd przychylił się do ich prośby, wyznaczając kuratora, który będzie dostarczał comiesięczne sprawozdania. - Jest to decyzja tymczasowa, dzieci wracają do domu do czasu zakończenia procesu - powiedział INTERIA.PL Waldemar Żurek, rzecznik prasowy ds. Cywilnych Sądu Okręgowego w Krakowie. Jak dodał, na decyzję sądu wpływ miał fakt, iż ojciec dzieci podjął terapię i przyznał częściowo, że dochodziło do "nieprawidłowości w procesie wychowawczym", a w ośrodku pogorszyły się relacje dzieci Bajkowskich z rówieśnikami. - Dziękujemy bardzo. Trudno mi jest komentować w tym momencie, bardzo się cieszymy, że dzieci wracają, teraz jedziemy, pędzimy po nich - powiedział dziennikarzom wzruszony Bartosz Bajkowski. Po uzyskaniu klauzuli wykonalności postanowienia rodzina pojechała odebrać dzieci z domu dziecka. Dzieci trafiły do domu dziecka 30 stycznia krakowski sąd wydał decyzję o ograniczeniu praw rodzicielskich i natychmiastowym odebraniu rodzinie Bajkowskich trójki chłopców (13-letnich bliźniaków i ich 10-letniego brata) oraz umieszczeniu ich w domu dziecka. Orzeczenie, z uwagi na dobro rodziny, zostało utajnione. Na początku marca dzieci trafiły do domu dziecka. W kwietniu krakowski sąd okręgowy uchylił to postanowienie, przekazując sprawę do ponownego rozpoznania w pierwszej instancji. Uznał, że podczas postępowania w pierwszej instancji rodzice mieli ograniczone prawo do obrony. Do tego czasu pozostawił dzieci w placówce opiekuńczej. W piątek rozpoczęło się ponowne postępowanie w tej sprawie. Sąd przez prawie 10 godzin przesłuchiwał rodziców i świadków, ogłoszenie decyzji o tym, czy dzieci na czas postępowania pozostaną w domu dziecka czy wrócą do domu, odroczył do wtorku. Jak powiedziała reprezentująca małżeństwo Bajkowskich mec. Barbara Sczaniecka, dzieci już od Świąt Wielkiej Nocy są urlopowane przez dom dziecka i weekendy spędzają w domu. - Niechętnie wracają do domu dziecka, dlatego złożyliśmy ten wniosek - wyjaśniła. Decyzja sądu wzbudziła kontrowersje Ogłaszając w kwietniu postanowienie o konieczności ponownego rozpoznania sprawy, Sąd Okręgowy stwierdził, iż "nie ulega dla sądu drugiej instancji najmniejszej nawet wątpliwości, że rodzina państwa Bajkowskich jest rodziną dysfunkcyjną, że w rodzinie tej dochodziło do przemocy, że ta przemoc była odbierana w sposób jednoznacznie krzywdzący przez dzieci". Sąd zwrócił też uwagę, że ojciec dzieci "absolutnie nie ma świadomości swoich negatywnych zachowań w stosunku do dzieci, że neguje swoje postawy i nie widzi możliwości ani nie chce podjąć współpracy". Jak napisała w lutym "Rzeczpospolita", sąd został powiadomiony o sprawie rodziny przez Krakowski Instytut Psychoterapii miesiąc po przerwaniu przez rodziców ponadrocznej terapii, na którą sami się zgłosili. Według gazety, mimo opinii ze szkoły, że dzieci dobrze się uczą, są zadbane i nic nie wskazuje na to, że w rodzinie jest przemoc, sąd zlecił badanie rodziny przez Rodzinny Ośrodek Diagnostyczno-Konsultacyjny. RODK w opinii końcowej zalecił odebranie dzieci i skierowanie ich do domu dziecka lub rodziny zastępczej. Ojciec w mediach przyznał się jedynie do stosowania klapsów, wypowiadał się także, że interwencja psychoterapeutów i sądu była niczym nieuzasadniona. Apel do mediów: Nie chodziło o klapsa Po publikacjach w mediach broniących rodziny, sprawą zainteresował się ówczesny minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, który wyznaczył wizytatora do obserwowania sprawy. Do sprawy przystąpił Rzecznik Praw Dziecka oraz krakowska prokuratura. W połowie marca ok. 150 osób przeszło przez Kraków w obronie rodziny Bajkowskich. Sprawą rodziny Bajkowskich zamierzały także zająć się 4 kwietnia sejmowe komisje polityki społecznej i rodziny oraz sprawiedliwości i praw człowieka. Posiedzenie, zwołane na wniosek grupy posłów, zostało odroczone. Krakowski sąd ostrzegał przed pochopnym ocenianiem sprawy. - Chcę zaapelować do mediów i do rodziców, żeby nie wprowadzali w błąd opinii publicznej. Decyzje sądu nie dotyczyły odebrania dzieci za klapsa, to jest absolutna nieprawda - mówił rzecznik Sądu Okręgowego w Krakowie Waldemar Żurek i wyjaśniał, że z uwagi na utajnienie postanowienia nie może podać szczegółów. Jak oceniasz decyzję sądu? Weź udział w dyskusji!