Od wielu lat, zgodnie z uchwałą Rady Miasta, bilety jednorazowe można kupić u prowadzącego pojazd, a do każdego biletu doliczona jest opłata manipulacyjna w wysokości 50 groszy dla biletu normalnego i 25 groszy dla biletu ulgowego. Ponieważ w niektórych miastach w Polsce sądy przyznały rację osobom skarżącym się na stosowanie dopłat, a w tym kierunku szły także zalecenia dyrektora Biura Rzecznika Praw Obywatelskich (jego zdaniem żadne przepisy rangi ustawowej nie dają podstaw dla radnych do różnicowania wysokości opłat za przejazd środkami komunikacji miejskiej w zależności od miejsca kupienia biletu), władze miasta zaplanowały zniesienie dopłat. Zaskarżyli dopłaty - sąd przyznał im rację W I półroczu kierowcy i motorniczy sprzedali około 1,5 mln biletów jednorazowych (normalnych i ulgowych) oraz 150 tysięcy godzinnych i kilka tysięcy 90-minutowych. - Jeśli miałyby być likwidowane dopłaty, to, moim zdaniem, jednocześnie powinno się też zlikwidować sprzedaż biletów przez prowadzących w pojazdach komunikacji miejskiej. W przeciwnym razie wydłużą się kolejki po bilet w autobusach i tramwajach. A w interesie pasażera jest to, by kierowca był skupiony na prowadzeniu pojazdu - mówi Julian Pilszczek, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. - Przed laty wprowadzano taką sprzedaż na wypadek sytuacji awaryjnej, gdy pasażer nie miał możliwości kupienia biletu w innym miejscu. Janusz Parda uważa, że naczelnym zadaniem motorniczych i kierowców jest bezpieczne dowiezienie ludzi. - Jeśli zlikwiduje się dopłaty - kabiny prowadzących zmienią się w kioski Ruchu, bo nie będzie już tego hamulca, że lepiej kupić gdzieś indziej, wcześniej, bo w pojeździe jest drożej. Jeśli sprzedaż miałaby zostać to z dopłatami. To i tak będzie zanikało, gdyż jest coraz więcej automatów. Kabiny zamienią się w kioski? - Teraz automaty biletowe są już w połowie naszych pojazdów, a za dwa lata będą we wszystkich - dodaje prezes Pilszczek. - W wielu europejskich miastach jest stosowany taki system dopłat. W Wiedniu, z którym współpracujemy, bilet u motorniczego jest znacznie droższy niż kupiony w kiosku, a ponadto nie ma co liczyć na wydanie reszty - tylko odliczona kwota albo więcej. - Nie bałbym się, że kierowcy zmienią się w sprzedawców - mówi Paweł Sularz, wiceprzewodniczący Komisji Budżetowej Rady Miasta. - Jeśli już we wszystkich pojazdach będą automaty - wtedy można zlikwidować także sprzedaż, ale na razie powinna pozostać, z pewnością w tych autobusach i tramwajach, w których automatów nie ma. Bardzo trudno kupić w Krakowie bilety, gdyż wiele kiosków ich nie sprzedaje; gdyby nie to, problemu by nie było. Nie można pasażera zostawić na lodzie. Kolejna wyborcza obietnica? - Nikt nikogo nie zmusza, by kupować bilet w autobusie. Zbliżają się wybory i teraz będzie pewnie więcej takich chwilowych inicjatyw, by mieszkańcom ulżyć i "zmniejszać" opłaty. Jeżeli miałaby zostać podjęta decyzja tylko o zlikwidowaniu dopłat - to jako związki zastanowimy się, co z tym zrobić - dodaje przewodniczący Parda. J.ŚW janusz.swies@dziennik.krakow.pl Co może "kanar" w trakcie kontroli biletów? Podyskutuj na forum Czytaj więcej: Jak leczyć nowotwory Rodzice pozwalają dzieciom palić Wybydowali mur berliński