Informację o nowym dekrecie arcybiskupa Jędraszewskiego nagłośnił w mediach społecznościowych ks. Tadeusz Isakowicz-Zalewski. Z pisma datowanego na 12 września dowiadujemy się, że stały podatek w wysokości 10 proc. przychodów z prowadzonej działalności. "Rządcy majątku osób prawnych podlegających niniejszemu dekretowi powinni czuwać nad właściwym wykonaniem zawartych w nim poleceń, dbając szczególnie o 'pobieranie skrupulatne i we właściwym czasie dochodów z dóbr i należności'" - dodano w dekrecie. Podatek ma być uiszczany do 20. dnia miesiąca "następującego po miesiącu, w którym przychody zostały uzyskane". Kolejne podatki nie są wykluczone Według metropolity "celem podatku jest pokrycie potrzeb diecezjalnych", które "wynikają z zasad sprawiedliwości". Drugim argumentem za wprowadzeniem opłaty jest "solidarność potrzeby wspierania wspólnot parafialnych znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej w ich misji sprawowania kultu, działalności charytatywno-opiekuńczej, konserwacji zabytków czy prowadzenia inwestycji sakralnych i remontów". Zobacz też: Ksiądz Piotr Pawlukiewicz podczas kazania. Wideo stało się hitem W dekrecie dodano, że decyzja o nałożeniu podatku "nie wyklucza możliwości nałożenia na niektóre osoby prawne podległe Arcybiskupowi innych, dodatkowych obciążeń". Ks. Isakowicz-Zalewski: Zaskakuje mnie forma i sposób Rzecznik krakowskiej kurii ks. Łukasz Michalczewski tłumaczył w rozmowie z Onetem, że Kościół boryka się z rosnącymi cenami energii i inflacją. Niektórzy proboszczowie obawiają się, że nie będzie ich stać na opłacenie rachunków. Komentując wydanie dekretu ks. Michalczewski wyjaśniał, że "chodzi o dodatkowe wpływy, jakie poszczególne parafie czerpią z dzierżawy nieruchomości, prowadzonych sklepików czy otrzymywanych w zamian za to, że na ich terenie stoją maszty telekomunikacyjne". Jego wysokość - 10 proc. - ma nawiązywać do dziesięciny z Pisma Świętego. Ks. Isakowicz-Zalewski przyznał, że zaskakuje go "forma i sposób", w jaki abp Jędraszewski komunikuje nałożenie nowego podatku. - To dokument naszpikowany paragrafami, wydany bez żadnych konsultacji z najbardziej zainteresowanymi. Nie twierdzę, że wszystko w dekrecie jest złe, ale metropolita obwieścił to, jak król, który nie rozmawia ze swoimi poddanymi - przyznał.