Aleksander Miszalski, dzień po tym jak wygrał wybory prezydenckie w Krakowie, zapowiedział przeprowadzenie audytu w urzędzie miasta. Jednym z pytań, na które miała odpowiedzieć kontrola, było: w jakim stanie finansowym jest Kraków. Minęło kilka miesięcy i w połowie lipca prezydent Miszalski podsumował ustalenia audytu. - Jeśli chodzi o finanse, pieniądze nie są w mieście pilnowane odpowiednio. Nie każda złotówka w każdym miejscu jest oglądana z każdej strony - powiedział na specjalnie zwołanej konferencji prasowej samorządowiec. Dodawał, że jego zdaniem należy również wzmocnić kontrolę nad przetargami. Kraków nad finansową przepaścią Interia przeanalizowała dokumenty finansowe Krakowa z ostatnich lat i wynika z nich, że miasto stanęło nad finansową przepaścią. Urząd przez lata "żył na kredyt" i ochoczo zaciągała długi. Ekipa Jacka Majchrowskiego nie przejmowała się tym zbytnio, bo wiele kredytów dopiero będzie trzeba spłacić. I to właśnie uporządkowanie finansów będzie największym wyzwaniem dla Miszalskiego, który rządzi miastem od maja. Na początku 2020 r. dług Krakowa wynosił "tylko" trzy mld zł. O tym, że z miejskimi finansami jest źle, mówiono w urzędowych kuluarach od dawna. W ostatnich latach sygnałów ostrzegawczych było co najmniej kilka. Pod koniec 2019 r. miastu brakowało 89 mln zł na pensje dla nauczycieli. Z kolei pod koniec 2022 r. miasto miało problemy, aby zapłacić za funkcjonowanie komunikacji miejskiej w listopadzie. Obecnie zadłużenie Krakowa wynosi około sześciu mld złotych. W przeliczeniu na mieszkańca Krakowa (według GUS miasto liczy 802 583 - przyp. red.) ta kwota wynosi 7475 zł. To jednak wersja optymistyczna. Zadłużone są jeszcze miejskie spółki, a prawo - co podkreślają sami urzędnicy - pozwala nie wliczać ich zobowiązań w skumulowany dług. CZYTAJ RÓWNIEŻ: Tajemnicza choroba dziesiątkuje ptaki w Warszawie. Są pierwsze wyniki badań "Sejf jest pusty". Brakuje pieniędzy na edukację i komunikację O tym, że brakuje pieniędzy, świadczy także tegoroczny budżet miasta. Ten został zaplanowany jeszcze przez prezydenta Majchrowskiego. Już w momencie jego przygotowywania ówczesne władze założyły, że zabraknie ponad miliarda złotych. Żeby je pozyskać, potrzebne są kredyty i obligacje. Pieniędzy w tym roku brakuje na podstawowe kwestie jak komunikacja miejska czy edukacja. Tylko do końca roku trzeba znaleźć 600 mln zł, głównie na pensje dla nauczycieli, kierowców autobusów i motorniczych tramwajów. - Tegoroczny budżet, jaki realizujemy to spuścizna po Jacku Majchrowskim. To on i jego ludzie przygotowali ten dokument. To, co możemy robić, to korygować pewne rzeczy - mówi w rozmowie z Interią zastępca prezydenta Krakowa Łukasz Sęk. Samorządowiec podkreśla jednak, że finanse miasta, jakie "odziedziczyli" po Majchrowskim są w złym stanie. - Kraków jest w najtrudniejszej sytuacji finansowej, ze wszystkich dużych miasta. Kolokwialnie mówiąc, sejf jest pusty - dodaje. - Każde nowe inwestycje, które mają pochłonąć większą sumę pieniędzy, muszą teraz uzyskać akceptację prezydenta. Jeśli jakieś nowe zadanie ma być zaczęte, musi być uzasadnienie, dlaczego jest ono istotne - wyjaśnia wiceprezydent Sęk. Samorządowiec mówi o jeszcze jednej kwestii, jaka wyszła przy okazji zmiany władzy. - Budżet przygotowany na ten rok został tak opracowany, że wiele rzeczy zostało niedoszacowane. Teraz to wychodzi na jaw. Przychodzą przedstawiciele danych wydziałów i mówią: potrzebujemy na to i na to. Kiedy pytamy, dlaczego nie uwzględnili tego w budżecie, odpowiadają, że uwzględnili tylko, że zostały one wycięte. Mówiąc wprost: budżet na ten rok był niedoszacowany przez poprzedników - wyjaśnia wiceprezydent Sęk. "Drogie ławki w parkach" - Miasto rzeczywiście jest w katastrofalnej sytuacji. Odpowiada za to nie tylko Jacek Majchrowski, ale także Platforma Obywatelska. Dziś obecnie rządzący udają, że to poprzednia ekipa zadłużyła miasto. Prezentuje się Jacka Majchrowskiego jako winnego całego zła. Jednak pamiętajmy, że Majchrowski nie miał nigdy większości w radzie miasta i te coroczne budżety i wieloletnie prognozy finansowe przegłosowywał. Więc, gdyby nie radni Platformy, którzy popierali te budżety, to być może dziś ta finansowa sytuacja miasta byłaby inna. Niestety zgadzali się na wszystko i dziś mamy tego efekty - uważa z kolei Michał Drewnicki, radny PiS. - Są takie inwestycje, jak drogie ławki w parkach, czy kosze w parku Reduta, które każą postawić pytanie czy rzeczywiście trzeba było, aż tle za nie zapłacić. Tak naprawdę najbardziej wydatki bieżące zjadały pieniądze: druga urzędowa telewizja, urzędowe gazetki, wydatki na bezsensowną promocję. Tego było naprawdę bardzo dużo. Myślę, że w każdym dziale możemy znaleźć takie kwiatki. Myślę, że prezydent Aleksander Miszalski po przeprowadzeniu audytu ma teraz o wiele większą wiedzę w tych kwestiach i że niebawem podzieli się nią z radnymi - dodaje. Rzeczywiście, Kraków przez lata nie zawsze podejmował trafne decyzje finansowe. Czasem wydatki budziły uzasadnione pytania o ich sens. Tak było choćby przypadku fortu Łapianka. Zamiast 14 mln zł przeznaczonych na remont obiektu wydano ponad 30 mln zł. Miliony złotych pochłonęła też druga urzędowa telewizja stworzona kilkanaście miesięcy przed ostatnimi wyborami i zakup 11 ławek za ponad milion złotych. "Wydatki były większe, niż dochody" - Na obecną sytuację finansową miasta złożyło się kilka czynników. Wiele razy na komisji budżetowej mówiłem, że jeżeli przez lata dwa plus dwa daje pięć, to prędzej czy później oznaczać to będzie kłopoty. A tak właśnie było z finansami Krakowa. Wydatki były większe niż dochody. Te pierwsze zresztą rosły szybciej niż te drugie. Bardzo luźne podejście do dyscypliny finansów ze strony byłego prezydenta to jedna z przyczyn obecnych kłopotów. Na to nałożyły się czynniki zewnętrzne, takie jak pandemia. Swoje zrobił też tzw. "Polski ład". Oczywiście on finansowo dotknął wiele dużych miast, ale Kraków był jednym z bardziej poszkodowanych - mówi w rozmowie z Interią poseł Dominik Jaśkowiec, a wcześniej wieloletni radny i przewodniczący rady miasta Krakowa. - Niestety z tej sytuacji nie wyciągnięto wniosków. W Krakowie nie było żadnych prób racjonalizacji wydatków i przeprowadzenia reformy miejskiej kasy. To spowodowało efekt kuli śnieżnej, która rosła i rosła, aż doszła do punktu krytycznego - wyjaśnia poseł. Co z tym teraz zrobić? - To jest dobre pytanie. Na pewno pomoże rząd. Jest już projekt ustawy o zmianie finansowania samorządów. Dla Krakowa może to oznaczać dodatkowe około 200 mln złotych. To nie zasypie całej dziury, ale na pewno pomoże. Jednak przede wszystkim samo miasto musi zastanowić się nad programem oszczędnościowym i wiem, że takie analizy są prowadzone. To nie chodzi o drakońskie oszczędności, ale racjonalne wydatkowanie tego, co się ma. Trzeba zadać sobie pytanie, czy pewnych inwestycji i wydatków nie przesunąć w czasie, do momentu unormowania się sytuacji finansowej - tłumaczy. - Pewnie w ciągu paru lat uda się ją uzdrowić. Mam nadzieje, że będzie to zrobione tak, aby zwykli mieszkańcy bardzo tego nie odczuli. Choć będzie to pewnie trudne - ocenia poseł. "Nowe władze wchodzą w garnitur poprzedników" - Całą poprzednią kadencję zwracaliśmy uwagę prezydentowi Majchrowskiemu, że zadłuża miasto pod korek i pozostawia swoim następcom trudną sytuację finansową. Wiemy na ten moment, że około miliard złotych brakuje obecnie w budżecie. Nawet nie na nowe inwestycje i zadania, ale na dokończenie już tych rozpoczętych. Największe dziury budżetowe to kwestie związane z edukacją i komunikacją - uważa z kolei Łukasz Maślona, miejski radny. - Wielokrotnie przy formułowaniu budżetu zwracałem uwagę, że kiedy był czas prosperity, to należało tworzyć poduszkę finansową, jakby nasta trudniejszy czas. Prezydent nic sobie z tego nie robił, rozpoczynał nowe rzeczy, jak działanie spółki Kraków 5020 czy budowę centrum muzyki w Cichym Kąciku i kładki Kazimierz - Ludwinów - ocenia. - Niestety nowe władze wchodzą w garnitur poprzedników. Słyszymy, że pomimo złej sytuacji finansowej są przymiarki do budowy trzeciego miejskiego stadionu piłkarskiego. To wydaje się być rzeczą zbędną, poza tym stan finansów Krakowa wydaje się, że nie pozwoli na rozpoczęcie tej inwestycji. Planów na wydatkowanie pieniędzy jest dużo, a tymczasem brakuje pieniędzy na rzeczy podstawowe - konkluduje. Dawid Serafin Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl