Dwudniowe wydarzenie zorganizowano z okazji 60-lecia powstania Nowej Huty. Z afiszy zachęcało doń hasło: "Spotkajmy się w cieniu wielkiej jabłoni!", co było tyleż intrygujące, co budziło otwarte pytania: jak to w cieniu jabłoni? Przecież Mogilskie Błonia to wielka zielona łąka, na której trudno uświadczyć choćby skromne drzewo, o jabłoni nie mówiąc. Jednak okazało się, że jeśli mamy do czynienia z organizatorami z nowohuckiego Teatru "Łaźnia Nowa" to nieograniczone zasoby ich wyobraźni pozwolą stworzyć dla uczestników niejedno. Każdy kto przybył na miejsce zdarzenia w pierwszym zdumieniu zauważał szerokie wstęgi trocin starannie ułożonych na trawie. - Po co to tu leży? O co chodzi? - pytali nadchodzący z wielu stron goście. Z poziomu ziemi trudno było odgadnąć, ale odpowiedź znajdywała się natychmiast po otwarciu broszury z programem rozdawanej na miejscu: tak wyznaczono kontur ogromnej jabłoni, jej gałęzie, pień i rozłożyste korzenie prowadziły zwiedzających do kolejnych atrakcji Jarmarku stanowiąc rodzaj rzeczywistych alejek i ścieżek wyobraźni zarazem. W koronie drzewa usytuowana była scena i wystawa wielkoformatowych zdjęć - montaży przedstawiających dawne lata Nowej Huty. Znalazły się na niej portrety mieszkańców podczas wypoczynku i pracy, ale też zdjęcia budynków i innych obiektów tej dzielnicy przenoszące nas w okres, gdy te tereny nie kojarzyły się nikomu z kombinatem, bo po prostu go tam nie było. Wystawa ta nie stanowiła jednak jedynego nawiązania do przeszłości. Opadające ku ziemi gałęzie wielkiej jabłoni prowadziły bowiem uczestników do zainscenizowanych warsztatów, w których dzieci i dorośli mogli zobaczyć pracę z użyciem dawnych przedmiotów i narzędzi. Zatytułowano je między innymi: wielkie pranie, montewka, drewutnia, chata chlebowa. Zgromadzone w nich eksponaty mogłyby zachwycić w przyszłości niejednego historyka kultury materialnej, a póki co budziły zdumienie najmłodszych, którzy odkrywali przedmioty tak dla nich niezwykłe, jak makutra czy zydel. - Organizatorzy zaproponowali mi, żebym zaprezentował cztery chałupki, z zainscenizowanymi pomieszczeniami: pranie, mycie, montewka czyli przetwarzanie mleka, rzeczy związane z wypiekiem chleba od sprzętu do zbioru zboża poprzez żarna do przyborów piekarniczych i na koniec drewutnia czyli cięcie drewna. Przygotowałem też konkurs, w którym trzeba odgadnąć nazwę lub przeznaczenie starych sprzętów domowych - tłumaczył Jerzy Kujawski, odpowiedzialny za przygotowanie tej części Jarmarku. Dawne rzemiosła można było poznać również w obszarze korzeni jabłoni, gdzie centralne miejsce zajęła osada słowiańska, a obok niej stanowiska rzemieślników i zagrody ze zwierzętami. Choć wielu osobom może wydać się to dziwne, nie zabrakło dzieci, które po raz pierwszy w życiu widziały żywą kozę czy owcę: życie w dużym mieście jednak robi swoje! Oprócz tych atrakcji organizatorzy przygotowali też bogaty program na scenie. I tutaj nie znalazło się nic banalnego i oczywistego. Niezwykły występ dał zespół "Karpaty Magiczne" posługujący się instrumentami etnicznymi i przyrządami obrzędowymi. Muzycy najpierw przedstawili publiczności nietypowe przedmioty, na których grają, a następnie przenieśli zahipnotyzowanych uczestników wprost w świat przejmujących dźwięków - połączenia różnych kultur związanych z górami. Po nich pojawił się zespół Psio Crew grający muzykę góralską połączoną z wieloma nowoczesnymi brzmieniami. Ale i to nie wszystko - z publicznością bawili się też znakomicie Romowie przybyli z podkrakowskich wiosek: wystąpiły trzy zespoły cygańskiej muzyki Kałe Jakha, Kałe Bała i rumuński zespół Taraf de Ghiocel. Po raz kolejny potwierdziło się, że nikt, tak jak Romowie, nie potrafi rozkręcić zabawy, wciągnąć innych do tańca przy pełnej życia muzyce. Poza atrakcjami muzycznymi organizatorzy zapewnili publiczności sporo doznań teatralnych. W ciągu dnia na terenie Błoń Mogilskich odbywały się sceny i happeningi z przygotowanego przez Pawła Kamazę spektaklu inspirowanego telenowelami nowohuckimi Renaty Radłowskiej. Aktorzy przechadzając się pomiędzy publicznością, odgrywając poszczególne epizody prowokowali do tego by na chwilę się zatrzymać, wyrwać z wszechogarniającej wakacyjnej atmosfery, pomyśleć chwilę. Stanowiło to znakomitą przeciwwagę do spokojnego, wręcz leniwie płynącego biegu przedpołudniowych zdarzeń. Wieczorem, tym razem już na scenie, odbyły się spektakle "Supernova" oraz "Krwawe Wesele" pozostawiając zachwyconych widzów w refleksyjnym nastroju. W drodze powrotnej dało się słyszeć pośród ukontentowanych uczestników: - Pierwsza taka impreza w Krakowie, piknik intelektualny! Skromnym zdaniem redakcji Modny Kraków to ostatnie określenie idealnie do "Jarmarku Mogilskiego" pasuje. Prosimy o więcej! B