Niezwykle krnąbrny potok był regulowany już wielokrotnie, ale dotychczasowe efekty są mało zadowalające. Pokazała to ostatnia powódź. Jerzy Potępa, mieszkaniec bloku przy ul. Piastowskiej, w pobliżu którego zatrzymała się wielka woda w ostatnich dniach czerwca, jest rozgoryczony.- Już w grudniu 2007 roku, podczas spotkania z wiceprezydentem miasta, Henrykiem Słomką-Narożańskim, zwracałem uwagę na pilną potrzebę uregulowania i wykonania urządzeń przeciwpowodziowych na Wątoku, w górę od ul. Dąbrowskiego - mówi pan Jerzy. - Ostatnio, 17 czerwca, na spotkaniu władz miasta z grupą mieszkańców, protestujących przeciwko inwestycji drogowej na ul. Mostowej, ponownie podjąłem ten temat. Nawet w naszej petycji z 22 czerwca, na kilka dni przed powodzią, jest mowa o niebezpiecznym Wątoku. Dziś Jerzy Potępa jest zły sam na siebie. - Chyba o tym potoku wypowiedziałem się w złą godzinę... Pan Jerzy jest ofiarą niedawnej powodzi w Tarnowie. Wprawdzie woda z wylanego Wątoku zatrzymała się 70 m od bloku, w którym mieszka, ale wdarła się do garażu przy ul. Jagiellońskiej, w którym pan Jerzy przechowywał swój samochód. - To był duży fiat, dobrze utrzymany, po przeglądach technicznych, miał 70 tys. km przebiegu. Auto zostało zalane, nie nadaje się do remontu. Odszkodowanie, które otrzymam, nie zrekompensuje mi straty - narzeka pan Jerzy. - Oto skutek wieloletnich zaniechań ze strony różnych ekip rządzących miastem. Czy teraz, po tych doświadczeniach, nie lepiej przeznaczyć pieniądze na regulację Wątoku zamiast pchać je na bezsensowną, moim zdaniem, przebudowę drogi na Mostowej? Marek Kaczanowski z Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska UM w Tarnowie, informuje, że opracowywany jest obecnie projekt zabezpieczenia powodziowego na Wątoku - od mostu na ul. Marii Panny do mostu na ul. Narutowicza - i być może w przyszłym roku zostaną uruchomione na ten cel fundusze. - Potok był już w przeszłości regulowany, ostatnio po 2000 roku, i na wyższych odcinkach te prace przyniosły efekt. Tam kiedyś też były problemy z wylewaniem - mówi M. Kaczanowski. - Ale bez zbudowania zbiornika retencyjnego w Skrzyszowie lub Szynwałdzie zawsze będzie istniało ryzyko powodzi. Rzecz w tym bowiem, by w czasie ulew do potoku nie napływała aż taka ilość wody. Już rozmawiamy w tej sprawie z wójtem Gądkiem ze Skrzyszowa. Mieszkańcy zalanych ostatnio ulic żalą się, że nie byli ostrzeżeni na czas. - Wątok to typowo górski potok. Po drodze nie ma retencji i gdy zdarza się wielka ulewa, woda gwałtownie wzbiera i potok rozlewa się po okolicy. Dzieje się to w takim tempie, że trudno o skuteczny alarm, zwłaszcza jeśli się to dzieje nocą - odpowiada M. Kaczanowski. Wątok od dawna sprawiał miastu kłopot. W starych kronikach można znaleźć informacje, że poważne prace regulacyjne trwały w latach 1914-19. Także przed drugą wojną światową, w 1933 roku, prowadzone były roboty zmierzające do uspokojenia mało przewidywalnego potoku. Wiesław Ziobro